W sobotę obaj porywacze zostali przesłuchani w białostockiej prokuraturze i usłyszeli zarzuty. Ojciec dziecka pytania dziennikarzy zbywał uśmiechem. Wykrzykiwał, że od wielu miesięcy walczy o prawo do opieki nad dzieckiem. Nie przyznał się do porwania. O tym, jaka spotka go kara, zdecyduje sąd – grozi mu nawet pięć lat w więzieniu. Przypomnijmy, że dramatyczne sceny rozegrały się w czwartek na osiedlu Dziesięciny w Białymstoku (woj. podlaskie). Porywacze do wynajętego w Łomży samochodu zaciągnęli przechadzającą się Natalię (25 l.) i jej 3-letnią córeczkę Amelkę. Auto porzucili kilkaset metrów dalej, przesiedli się do innego i wyjechali z miasta. Policjanci natychmiast ruszyli za nimi w pościg. Została uruchomiona procedura Child Alert, na drogach ustawiono policyjne blokady, a do obławy włączyły się też inne służby mundurowe.
Śledczy od początku zakładali, że w uprowadzenie dziewczynki i jej mamy zamieszany jest ojciec dziecka Cezary R. Przypuszczenia te potwierdziły się w kolejnej dobie poszukiwań, gdy mężczyzna i jego wspólnik zostali zatrzymani w okolicach Ostrołęki na Mazowszu. Jak się okazało, porywacze noc ze swoimi ofiarami spędzili w samochodzie ukrytym w lesie. Potem pokłócili się o to, czy kontynuować ucieczkę, czy też oddać się w ręce policji. Ostatecznie rozdzieli się, a 25-latka z córką z pomocą przypadkowego kierowcy dotarły bezpiecznie na posterunek policji.