W środę rano jak zwykle mama Kacpra, Małgorzata ( 39 l.), zawiozła syna do szkoły, przy ul. Francesco Nullo. Była przekonana, że chłopiec pójdzie na lekcje, ale nigdy się tam nie pojawił. Koledzy widzieli go przed zajęciami i tu jego ślad się urwał.
Rodzice odchodzili od zmysłów, na domiar złego Kacper zostawił w domu komórkę. Gdy dziecko nie pojawiło się w domu, po południu zaalarmowali policję.
W autobusach i tramwajach puszczane były komunikaty o zaginionym 10-latku, szukały go wszystkie patrole. Kacper odnalazł się szczęśliwie ok. godz. 21 w okolicach hali targowej. Po rozmowie z chłopcem okazało się, że mógł zostać porwany. Śledczy zatrzymali dwie kobiety w wieku 29 i 33 lat, jedna z nich jest narkomanką. Wszystko wskazuje na to, że jedna z nich zaczepiła Kacpra przed szkołą, powiedziała, że zna jego mamę, i to właśnie ona poleciła, by wspólnie zrobili zakupy. Kacper poszedł z kobietą, a ona zaprowadziła go do swojego mieszkania w pobliżu hali targowej. Według relacji chłopca kobiety dały mu jakiś środek odurzający.
Jak udało się Kacprowi uciec? Tu pojawia się kilka znaków zapytania. Chłopiec jest na razie w szoku i podaje dwie wersje, jedną, że został wyrzucony przez kobiety, i drugą, że wykorzystał chwilę nieuwagi i uciekł. - Zatrzymaliśmy dwie kobiety pod zarzutem porwania. Grozi im do 10 lat więzienia - mówi Dariusz Nowak, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. Teraz śledczy ustalają, czy faktycznie kobiety podały Kacprowi tabletkę oraz jaki wpływ miało to na jego życie i zdrowie. - Kacper jest w szpitalu, przechodzi badania - powiedział nam jego tata Artur (39 l.).