Śląski Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Katowicach poinformował w poniedziałek (5 listopada), że skierował do sądu akt oskarżenia przeciwko Grzegorzowi P., Januszowi C, Sławomirowi G. i Jackowi S. Porywacze działali na Podbeskidziu. Szefem bandy był Grzegorz P. Wszyscy poznali się w kryminale. Prawdopodobnie tam zrodził się pomysł na niecodzienny, nawet w świecie przestępczym, „biznes”. Grupa wynajdowała majętne osoby mieszkające w Bielsku-Białej i okolicach. Sprawdzano ich zwyczaje, gdzie chodzą, o której wychodzą itp. Gangsterzy śledzili wytypowane ofiary. Jak ustalili prokuratorzy grupa porwała cztery osoby metodą „na policjanta”. Urządzali teatr z fikcyjną kontrolą drogową i atrapą broni palnej, będąc przebrani w policyjnej mundury, wymuszali na ofiarach uległość.
„Na czas negocjacji z rodzinami ofiar, wynajmowali specjalnie przystosowane mieszkania i pomieszczenia, w których przetrzymywali zakładników” – podało biuro prasowe katowickiego departamentu Prokuratury Krajowej. Za wypuszczenie na wolność całych i zdrowych zakładników wzięli w sumie ponad 4,5 mln zł. „W toku śledztwa prokuratorzy w wyniku zatrzymania sprawców ostatniego uprowadzenia z listopada 2017 r. zdołali odzyskać kwotę okopu w wysokości ponad 2,8 mln zł”. Porywacze przyznali się do stawianych im zarzutów. Za udział w zorganizowanej grupie przestępczej i porywanie ludzi dla okupu grozi im „pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 3”. Gdyby zakładników torturowali, to za takie przestępstwo kodeks karny przewiduje karę pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 5 albo karę 25 lat pozbawienia wolności. Na szczęście dla porwanych gangsterzy nie byli sadystami.