Sikora zasiadała w Sejmie w latach 2007-2011. W jesiennych wyborach samorządowych z ramienia PiS uzyskała mandat radnej sejmiku mazowieckiego. W tych samych wyborach miała monitorować przebieg głosowania. Głosowania, w którym padły podejrzenia ze strony PiS o fałszowaniu wyborów. Przez to zrobiło się o niej ostatnio głośno, bo w Prawie i Sprawiedliwości pojawiły się głosy, że Sikora powinna zostać z partii wyrzucona za to, jak monitorowała wybory.
Ostatecznie była posłanka została zawieszona w prawach członka PiS. Ale z innych powodów. - Sikora była pełnomocnikiem naszej partii w podwarszawskim Otwocku i wbrew nam stworzyła koalicję z PSL - mówi nam rzecznik partii Marcin Mastalerek.
O Sikorze było głośno jeszcze z jednego powodu. W 2010 r. zatrzymana do kontroli drogowej (rozmawiała przez telefon komórkowy), naubliżała policjantom. Według ich relacji wymachiwała legitymacją poselską i krzyczała "Pocałujcie mnie w dupę!".
Śledztwo prowadzone przez warszawską prokuraturę zakończyło się na początku 2011 r. - Anna S. przyznała się do winy, czyli do znieważenia policjantów oraz użycia słów pogardliwych, i wyraziła ubolewanie. Sąd warunkowo umorzył jej sprawę na okres próby wynoszący 2 lata. W praktyce oznacza to, że sąd uznał ją winną; skazał na 1000 zł grzywny oraz opłacenie kosztów sądowych - mówi nam rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak.
Zobacz: Korwin-Mikke bez immunitetu?! Wszystko przez SPOLICZKOWANIE Boniego
W PiS o tym wyroku prawie nikt nie słyszał. W nieoficjalnych rozmowach politycy partii mówią, że może to być ostateczny gwóźdź do politycznej trumny Sikory.
Chcieliśmy zapytać byłą posłankę o kompromitujący dla niej wyrok, ale nie odbierała od nas telefonu. Ze wstydu?!
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail