Jak to możliwe, że wybrańcy narodu zarobią takie kokosy? Czy tak jak reszta Polaków zaharowywać się będą po kres sił? Wręcz przeciwnie. Pracować będą zaledwie przez chwilę. Bowiem od rozpoczęcia kadencji Sejmu do końca roku na dyskusje nad przyszłością kraju poświęcą zaledwie 9 dni.
Tyle bowiem czasu spędzą na posiedzeniach Sejmu. Tymczasem na ich konta wpłyną pieniądze jak za dwa miesiące wytężonej pracy!
I nie będą to drobne sumy, ale gruba kasa. Co miesiąc parlamentarzysta otrzymuje prawie 10 tys. zł uposażenia oraz 2,5 tys. zł diety. Ale na tym nie koniec. Bo mimo dość krótkiego okresu pracy nowo wybrani posłowie będą też mogli liczyć na pełen zakres przywilejów, opłacanych oczywiście z pieniędzy podatnika. Basen, sauna czy siłownia bez płacenia to dopiero początek.
Do tego darmowe przejazdy i przeloty na terenie kraju, sejmowa limuzyna do dyspozycji i zwrot pieniędzy za wynajem mieszkania w Warszawie.