Otóż taka telewizja, co pokazuje całą Polskę, cały świat i nawet cały kosmos przez całą dobę podała, że poseł Czarnecki chce, żeby go Wałęsa przeprosił. Poseł doszedł bowiem do wniosku, że prezydent go obraził, mówiąc coś tam, coś tam w tej telewizji od całego kosmosu.
Paranoja - mówię wam.
Tylko że potem trochę się przestraszyłem. Bo to podobieństwo mojej żony do Czarneckiego przywołało najgorsze skojarzenia. A jak ona się też tej telewizji naogląda i wzorców ponabiera - to mnie do sądu pozwie, jak Czarnecki Lecha! A że moja połowica się obraża i żąda przeprosin przynajmniej sześć razy w miesiącu - zazwyczaj w weekendy i po wypłacie, jak wracam do domu - to ja z sądu nie wyjdę!
Przerażony tą wizją pobiegłem do szwagra. Był u niego Heniek i grali w karty. Przyłączyłem się do gry, a niech tam! "Jak mam przepraszać, to przynajmniej niech będzie za co" - pomyślałem, pociągając łyk z puszeczki...