Zbonikowski odniósł kontuzję w październiku ubiegłego roku. Razem z innymi politykami trenował na boisku Polonii Warszawa. Trening zakończył się dla niego fatalnie: zerwał ścięgno Achillesa.
Polityk uznał, że gra w piłkę z innymi posłami to nic innego, jak wykonywanie mandatu posła i dlatego należy mu się odszkodowanie z ZUS, jak wyliczyła "Rzeczpospolita" nawet 6,8 tysiąca złotych! Problem posła Zbonikowskiego polega jednak na tym, że jego pracodawca nie chce uznać argumentacji, że był to wypadek przy pracy.
Sejmowi prawnicy sprawę stawiają jasno: gra w piłkę nie mieści się w katalogu czynności, które wylicza ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora. Ale Zbonikowski nie ustępuje. W kolejnym piśmie argumentował, że trening, na którym doznał kontuzji, odbywał się w ramach prac Parlamentarnego Zespołu Sportowego. Tyle że jak wyszło na jaw, poseł w czasie wypadku formalnie do niego nie należał. Zapisał się 29 stycznia br.
Wczoraj w rozmowie z "Super Expressem" bronił się, że chciał jedynie dowiedzieć się, czy takie odszkodowanie mu się należy. - Nie wiedziałem, jak w takiej sytuacji działają przepisy na linii poseł - Kancelaria Sejmu. Zwróciłem się jedynie do Biura Analiz Sejmowych o opinię - przekonuje Zbonikowski. Inaczej widzi to wiceszef sejmowej Komisji Regulaminowej Jerzy Budnik (62 l.) z PO. - To nadużycie. Spędzanie wolnego czasu, czyli też i gra w piłkę, to prywatna sprawa każdego posła - mówi "SE" Budnik.