Palikot ze swoimi posłami zaczyna batalie o usunięcie krzyża z Sejmu, a tymczasem jeden z jego najbliższych współpracowników przynosi krzyż na każde posiedzenie. I to nie byle jaki, bo wielkości rozłożystych pleców posła Wojciecha Penkalskiego.
"Super Express" namówił posła do bardzo osobistych wyznań. - Jestem człowiekiem wierzącym. W więzieniu właśnie dzięki wierze zrozumiałem swoje błędy. Tam zapadły kluczowe dla mojego życia decyzje: wybór uczciwej drogi życia, rodziny i zaangażowania w pomoc dla innych. Tatuaże były rodzajem zobowiązania, przysięgi, którą składa się raz na całe życie i nie da się jej wymazać - zwierza się nam świeżo upieczony poseł.
Poseł Penkalski nie walczy z krzyżem
Poseł niechętnie opowiada o tym, dlaczego trafił do więzienia. Z akt sprawy wiadomo, że pobił człowieka kijem bejsbolowym, potem groził świadkowi, a na koniec pobił i terroryzował bronią dłużnika. W sumie spędził za kratami ponad dwa lata.
Wojciech Penkalski wyszedł z więzienia w 2003 roku. Zapewnia, że teraz jest innym człowiekiem. - To było dawno, ja się nawróciłem na dobrą drogę - mówi parlamentarzysta z Ruchu Palikota.
Wojciech Penkalski zarzeka się, że nie walczy z krzyżem. - Jest godnym szacunku symbolem religijnym. Przeciwnie, uważam, że nasz postulat zdjęcia tego symbolu z sali obrad plenarnych Sejmu jest obroną krzyża przed wykorzystywaniem go do codziennej polityki - przekonuje. Krzyża ze swoich pleców nie zamierza jednak usuwać.