Przyłapaliśmy posła Koseckiego, jak podpisał listę obecności na komisji sportu, ale nie pojawił na jej posiedzeniu. W tym czasie zabawiał się w podwarszawskim Konstancinie na meczu swojej drużyny. W rozmowie z nami próbował się usprawiedliwiać.
Przeczytaj koniecznie: Posłowie oszukują Sejm. Poseł Roman Kosecki podpisał listę i poszedł na mecz
- Byłem na samym początku komisji, później rzeczywiście mnie nie było. Zwolniłem się u przewodniczącego i pojechałem do Konstancina - mówił poseł.
Poseł ma jednak pecha, bo my akurat byliśmy na tej komisji i wiemy, że był nieobecny. Przyciśnięty przez nas polityk w końcu się przyznał. - To była wyjątkowa sytuacja. Zapłacę za swoją nieobecność. Jeżeli trzeba, poniosę też konsekwencje - obiecał nam Kosecki. Przypilnujemy, żeby tak się stało!