Mało dotąd znany poseł z partii Janusza Palikota (48 l.) trafił pod lupę śledczych po tym, jak okazało się, że według raportów, które przedstawiał Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych, płacił dyrektorowi swojego biura poselskiego 3,6 tys. złotych. Tymczasem według dyrektora na jego konto wpływało raptem 2 tys. Gdzie się podziało brakujące 1,6 tys. zł? To właśnie ustalają śledczy. Jeśli okaże się, że trafiały do kieszeni polityka, zrobi się z tego bardzo poważna afera. Bo pieniądze, jakie Krupa dostaje na prowadzenie biura i opłacanie swoich pracowników, pochodzą od podatników i polityk nie ma prawa pobierać z tej kwoty ani grosza.
Nic więc dziwnego, że śledczy do tak poważnej sprawy podchodzą z maksymalnym spokojem i profesjonalizmem. - Obecnie sprawdzamy zawiadomienie o przestępstwie. Wystąpiliśmy do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych o dokumenty, które pozwolą nam na weryfikację treści zawiadomienia. Jeśli dowody potwierdzą dokonanie przestępstwa, wystąpimy do Kancelarii Sejmu o uchylenie immunitetu. Ale podkreślam, zrobimy to tylko wtedy, gdy materiał dowodowy będzie wskazywał na to, że było przestępstwo - podkreśla prokurator Dariusz Bebyn, zastępca prokuratora rejonowego Bydgoszcz-Północ.