Jego szaleńczą jazdę uwiecznił fotoradar zainstalowany w miejsowości Zdziary w woj. podkarpackim. Mimo, że do zdarzenia doszło w lipcu 2008 roku, sprawa wyszła na jaw dopiero teraz dzięki anonimowej informacji dla dziennikarzy.
Kierowca toyoty miał na liczniku 84 km/h, czyli przekroczył dozwoloną w tym miejscu prędkość aż o 34 km. Policjanci ustalili, że pojazd należy do Urzędu Miasta w Kraśniku (woj. lubelskie). Według informacji z magistratu, kierował nim poseł Wojciech Wilk. Nie zapłacił ani grosza, bo chroni go immunitet - pisze "Dziennik Wschodni".
Gdyby Wilk nie był posłem, a zwykłym obywatelem dostałby mandat w wysokości 200 zł i 6 punktów karnych. Posła ukarać nie można, a więc zadzwonił do niego komendant policji w Kraśniku (w tym mieście mieszka Wojciech Wilk) i pouczył go, że... nie powinien przekraczać prędkości.
Jak to sie stało, że autem należącym do Urzędu Miasta kierował poseł? Okazuje się, że wspólnie z burmistrzem Kraśnika wracał z... Węgier.
W kraśnickim magistracie huczy jednak od plotek, że samochodem mógł kierować sam burmistrz, ale ze względu na immunitet winę wziął na siebie poseł.
Parlamentarzysta stanowoczo zaprzecza. - Są plotki, że to burmistrz kierował, ale ja nie zamierzam na nikogo zwalać odpowiedzialności - mówi krótko. Wilk dopiero po interwencji dziennikarzy zdecydował się wpłacić 300 zł na Fundację Pomocy Ofiarom Wypadków "Nie trać nadziei".