Kiedy wracała z Warszawy w rodzinne strony, musiała pozbyć się nawet obuwia by wpuszczono ją do samolotu. Dlaczego? Za każdym razem kiedy próbowała przedostać się przez bramkę odzywał się piszczący sygnał.
I mimo, że do kontroli oprócz bagażu oddała torebkę, a nawet opróżniła kieszenie, cały czas bramka wykazywała, że ma przy sobie metalowe, potencjalnie niebezpieczne przedmioty. Na domiar złego, ochrona lotniska pozostawała nieustępliwa w swoich dociekaniach co może być źródłem dźwięku i gdzie się ono kryje.
W akcie ostatecznej desperacji, by w końcu wejść do samolotu posłanka zrzuciła eleganckie szpileczki i na boso przemaszerowała przez wykrywacz metalu. Tym razem pomyślnie.
- To było dla mnie duże zaskoczenie, bo czego nie robiłam to bramka nadal piszczała. Nigdy wcześniej nie miałam takich przygód. A wszystko przez metalowe obcasy – zdradza nam posłanka PiS