Prof. Pawłowicz miała czyste zamiary. Skoro minister Tomasz Siemoniak (48 l.) promuje szkolenia wojskowe, zgłosiła się na ochotnika. Zadzwoniła do WKU z ofertą, ale nie podała, że jest posłem i została zbyta. Wczoraj, kiedy wyszło na jaw, jak potraktowano posłankę, wojsko postanowiło ratować honor. - Zadzwonił do mnie uprzejmy pan pułkownik i zaprosił mnie na rozmowę do sztabu - zdradziła posłanka. - Zapytałam, czy chcą mnie rozstrzelać, ale pułkownik śmiał się tylko - dodała Pawłowicz. - Ale czy rzeczywiście chce pani iść do wojska i strzelać? - zapytaliśmy. - Nie. Strzelać nie chcę. Wystarczy, że mówię jak karabin maszynowy. Ale przydałoby mi się uaktualnić wiedzę z obronności - dodaje poseł.
Zobacz też: Krystyna Pawłowicz zakłada wojskowy mundur? Niesiołowski: Może dziki niech tam przegania!
Były dowódca GROM gen. Roman Polko (53 l.) widziałby Pawłowicz w wojsku. Ale nie z karabinem, bo jak się mówi wśród żołnierzy - "starych generałów nie wystawia się na pierwszą linię fontu. Są zbyt doświadczeni i swoje już odsłużyli". - Z pani profesor byłby świetny sztabowiec - ocenia generał. - Byłaby ekspertem od wojny psychologicznej. Ze swoim temperamentem i sprytem gnębiłaby wroga na odległość - podpowiada Roman Polko.
Zapisz się: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail