Ostatnie posiedzenie Sejmu tej kadencji odbyło się 16 września. I w zasadzie tego dnia posłowie zakończyli pracę na Wiejskiej. Co prawda od czasu do czasu niektórzy z nich przechadzają się po parlamentarnych, pustych korytarzach. Ale oni pokazują się w Sejmie tylko dla telewizyjnego lansu, a nie z obowiązku np. uczestniczenia w posiedzeniach komisji.
Teoretycznie pierwsze obrady nowego parlamentu, czyli posłów i senatorów wybranych 9 października, mogłyby się odbyć jeszcze w tym miesiącu. Jednak prezydent Bronisław Komorowski (59 l.) zdecydował, że nowy Sejm rozpocznie pracę dopiero 8 listopada. To ostatni konstytucyjny termin, zatem wyboru nie ma. - 7 listopada, dzień przed ślubowaniem wybranych posłów, kończy się kadencja obecnego parlamentu. Do tego czasu posłowie i senatorowie utrzymują swoje dotychczasowe uprawnienia, takie jak m.in. uposażenie czy dieta - analizuje nam Jerzy Budnik (60 l.), przewodniczący Sejmowej Komisji Regulaminowej w trwającej jeszcze kadencji.
Nie weszli do sejmu, a wciąż biorą
Pensja parlamentarna wynosi około 10 tysięcy złotych. Do tego dochodzi dieta - 2500 zł. Zatem za prawie dwa miesiące nieróbstwa posłowie i senatorowie otrzymają około 20 tys. zł. Ponadto do czasu zaprzysiężenia nowego Sejmu mogą między innymi latać za darmo samolotami i jeździć pociągami, a także chroni ich immunitet.
Z późnego rozpoczęcia nowej kadencji cieszą się parlamentarzyści, którzy przegrali w wyborach lub wcale nie startowali, bo ich trzymiesięczna sejmowa czy senacka odprawa liczona będzie dopiero od 8 listopada. Zatem na przykład byli parlamentarzyści PO - Zbigniew Chlebowski (47 l.), Mirosław Drzewiecki (55 l.) czy Krzysztof Piesiewicz (66 l.) oraz posłowie PiS - Nelli Rokita (54 l.) i Karol Karski (45 l.) - będą mieli za co żyć co najmniej do końca stycznia. Takim to dobrze...