Lista miejsc, które w tym roku służbowo odwiedzili polscy parlamentarzyści, przebija ofertę niejednego egzotycznego biura podróży. Nairobi, Ramallah, Bangkok, Pekin, Brasilia, Panama i Kuala Lumpur - wymienia "Fakt" i dodaje, że zagraniczne wyjazdy naszych posłów tylko w tym roku kosztowały podatników 1,1 miliona złotych. W ubiegłym roku było to ponad dwa miliony.
We wszystkich, nawet najbardziej egzotycznych miejscach, parlamentarzyści byli służbowo i - jak czytamy - zapewniają, że nawet tam pracują dla Polski.
Patrz też: Wybory 2011. Anna Rożek vs Beata Kempa. Piękno kontra doświadczenie
- Nasze podróże, szczególnie te dalekie, są bardzo ciekawe nie z turystycznego punktu widzenia, a z punktu poznawczego - tłumaczy "Faktowi" poseł Paweł Arndt, który był m.in. w malezyjskim Kuala Lumpur.
Na pytanie, co konkretnego wynika z takich wizyt, poseł PO odpowiada: - Takie wizyty zacieśniają znajomości. Ziarno zostało zasiane, teraz zobaczymy, co dalej. Miejmy nadzieję, że przyniosą owoce.
"Fakt" nie wierzy jednak w te zapewnienia. "Takie dalekie wyjazdy to po prostu firmowe wycieczki, za które płacą podatnicy"- komentuje gazeta.