Środowe posiedzenie - podobnie jak wszystkie poprzednie - było właściwie jedną wieką kłótnią pomiędzy PO a PIS. Główni bohaterowie również od pewnego czasu się nie zmieniają. Po jednej stronie posłanka Marzena Wróbel z PiS i jej partyjny kolega Arkadiusz Mularczyk. Po drugiej przewodniczący Andrzej Czuma i poseł Robert Węgrzyn obaj z PO.
O co poszło tym razem? Zaczęło się od ugryźliwej uwagi posłanki Wróbel. - Poseł Węgrzyn ma problem z odczytywaniem tekstu ze zrozumieniem. W związku z tym powtórzę - wypaliła, gdy polityk PO bronił Czumę przed atakami reszty członków komisji.
Odpowiedź? - A ja apeluję do pani, żeby składając swój wniosek (o wykluczenie przewodniczącego z obrad - red.) podparła go pani czynnościami faktycznymi - rzucił szybko Węgrzyn. To wywołało na sali spore poruszenie i śmiechy, ale miny wszystkim zrzedły, gdy posłowie dalej brnęli w personalne rozgrywki.
Całe to przedstawienie zakończyło się dość niespodziewanie. Po krótkim występie Arkadiusza Mularczyka, który zżymał się, że PiS nie ma w prezydium komisji, do akcji znów przystąpił poseł Węgrzyn i posłanka Wróbel. Zaczęli się kłócić o "spokojne siedzenie" i już nie zdołali skończyć. Andrzej Czuma nagle wstał i ogłosił, ze zamyka posiedzenie...
Posłowie się kłócą zamiast pracować
Posiedzenie sejmowej komisji ds. nacisków po raz kolejny przerodziło się w... pralnię. Posłowie najpierw powywlekali sobie różne brudy, potem publicznie się pokłócili, żeby ostatecznie nie zrobić nic konstruktywnego. Najgorsze jest jednak to, że nikogo to nie dziwi...