Gdy coraz więcej Polaków traci pracę i zmaga się z rosnącymi cenami, posłowie, ministrowie, premier, prezydent i inni najwyżsi urzędnicy państwowi dostali podwyżki. Dzięki temu od stycznia pensje posłów i senatorów wzrosły o 400 zł. Jednak nie powinni planować żadnych dodatkowych wydatków, bo długo się tymi pieniędzmi nie nacieszą. Jak pisze "Polska", od 1 marca wchodzi w życie ustawa zamrażająca pensje parlamentarzystów i najwyższych urzędników państwowych na poziomie z 31 grudnia 2008 r.
Winny całej sytuacji już został znaleziony: to szef resortu finansów Jacek Rostowski. Minister szuka oszczędności i zaplanował, że do grudnia 2009 wyniosą one 4,4 miliardy złotych. Posłowie nie ukrywają, że są wściekli na Rostowskiego.
- Kto daje i odbiera, ten się w piekle poniewiera - takie ludowe przysłowie zadedykował Rostowskiemu jeden z czołowych polityków PSL. Z kolei Joanna Senyszyn przepowiada rządowi Tuska "taki sam koniec jak Millerowi", ponieważ jego rząd - zdaniem posłanki SLD - zachowuje się równie populistycznie co rząd Millera.