Sprawa spotkania na auli Uniwersytety Zielonogórskiego została już opisana dwukrotnie i obydwie relacje drastycznie się różnią.
Pierwsza do spotkania Jana Pospieszalskiego odniosła się Gazeta, pisząc - w artykule o wymownym tytule „Studenci zbojkotowali Pospieszalskiego” - że i tu dosłowny cytat: studenci nie przyszli. Co więcej w tekście znalazła się nawet wypowiedź Ewy Stankiewicz (która również była w Zielonej Górze), która miała być zawiedziona brakiem ostrej wymiany zdań.
Przeczytaj koniecznie: Pospieszalski chciał ROZMAWIAĆ – studenci nie przyszli. BOJKOT?
Dzień później głos w tej samej sprawie zabrał Jan Pospieszalski i jego relacja brzmi zupełnie inaczej:
- Na auli Uniwersytetu Zielonogórskiego było (o godzinie 11 rano!) 150 osób, ci, do których dotarła informacja. Ale to jest prawda o naszych spotkaniach mocno wybiórcza. Było to bowiem dodatkowe spotkanie, związane z ogromnym zainteresowaniem. Na głównym spotkaniu w kinie „Mewa" było kilkaset osób, ludzie stali w przejściach, dostawiano gdzie można krzesła – tłumaczy Pospieszalski w rozmowie z portalem wpolityce.pl
Kontrowersyjny publicysta kilkukrotnie podkreśla również, że w Zielonej Górze były dwa spotkania, a to na Uniwersytecie nie było reklamowane: - Studenci nie wiedzieli o nim, nie było na uczelni ulotek, plakatów, nie do nich kierowano informację, nie było godzin rektorskich, trwały normalne zajęcia. A i tak przyszło 150 osób. O 11 rano. W poniedziałek. Czy to można nazwać bojkotem? – podsumował Jan Pospieszalski.