Zbigniew D. mieszkał w Kruszwicy (woj. kujawsko-pomorskie). Był nauczycielem. Pracował w internacie w pobliskich Kobylnikach. Wychowankom zaszczepiał zdrowy tryb życia. Zarażał ich swoją sportową pasją. A sam każdą wolną chwilę spędzał pod żaglami.
W ostatni weekend z trójką przyjaciół znów wyruszył nad wodę. Pływali pomiędzy Janikowem a Kruszwicą. W niedzielę kilka minut po godz. 17 wpłynęli na Noteć. Byli w Wojdalu, kiedy wreszcie poczuli lekkie podmuchy wiatru. Postawili maszt. I wtedy doszło do tragedii. - Jacht z niewyjaśnionych jeszcze przyczyn zahaczył masztem o linię wysokiego napięcia. Mężczyzna, który sterował łodzią, został porażony prądem - mówi aspirant Izabela Drobnecka (55 l.), oficer prasowy inowrocławskiej policji.
Jeden z członków załogi wezwał pomoc. Na miejsce najpierw przyjechali policjanci. - Zaczęli reanimować sternika. Niestety, przybyły chwilę później lekarz stwierdził zgon 37-latka. Pomoc medyczna była potrzebna również drugiemu mężczyźnie. On także został porażony prądem. 48-latek trafił do szpitala. - W tej sprawie policjanci prowadzą śledztwo pod ścisłym nadzorem prokuratury. Ma ono wyjaśnić wszelkie okoliczności i przyczyny zdarzenia - dodaje Drobnecka.
Mieszkańcy Wojdala, z którymi rozmawialiśmy, mówią, że sternika musiało oślepić słońce i dlatego nie dostrzegł linii wysokiego napięcia. A jej przewody mogły się niebezpiecznie rozciągnąć i obniżyć z powodu upału.