Czemuż każdy nowy rok musimy witać takimi koszmarnymi informacjami? Kiedy wreszcie pijani piraci przestaną być zmorą niosącą śmierć, kalectwo i tragedię na drogach w całym kraju?
Tym razem śmiertelne żniwo zostało zebrane na Dolnym Śląsku. Ofiarami okazały się 16-letnia Sara H. i jej o dwa lata młodsza przyjaciółka Maria O. W sylwestra chciały pooglądać pokaz sztucznych ogni. Wybrały most, z którego wszystko miało być świetnie widać. Gdy dochodziły do przeprawy - zginęły. Wjechał w nie rozpędzony samochód terenowy. Nastolatki nie miały żadnych szans.
Wielką terenówkę prowadził kompletnie pijany 27-letni Ukrainiec o imieniu Vladislav. Badania wykazały, że miał aż dwa promile! Samochód jechał tak szybko, że po tym, jak uderzył w dziewczyny, przebił bariery ochronne i wpadł do rzeki.
Ukrainiec trafił do jeleniogórskiego szpitala. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Ale jest na tyle ranny, że nawet wczoraj nie mógł stanąć przed prokuratorem i usłyszeć zarzuty.
W Jeleniej Górze, gdzie trwa właśnie 3-dniowa żałoba, często słychać głosy, że za taką zbrodnię powinno się skazywać ludzi na dożywocie! Bezradni w swojej wściekłości mieszkańcy miasta zbierają się w miejscu tragedii, zapalają znicze, modlą się.
Ich złość jest tym większa, że zabite dziewczyny były znane i lubiane. Były ładne, świetnie się uczyły i miały wielu przyjaciół. Sara pasjonowała się koszykówką. Maria była harcerką, drużynową. Zawsze gotowa nieść pomoc słabszym. "Marysia odeszła na wieczną wartę" - napisali jej przełożeni w specjalnym oświadczeniu.
ZOBACZ: Dramat w Jeleniej Górze. Pijany Ukrainiec zabił dwie nastolatki