Potrącona rowerzystka konała przez 7 godzin w nocy z soboty na niedzielę po tym, jak kierowca zostawił ją na pastwę losu. Pomoc przyszła za późno. 55-letnia pani Mieczysława z Nowej Sobótki wykrwawiła się w rowie 300 metrów od domu. Kobieta wracała do domu o 23:00. Miała na sobie kamizelkę odblaskową. Skutkiem potrącenia było otwarte złamanie nogi oraz silne krwawienie, które doprowadziło do śmierci.
Mąż czekał na panią Mieczysławę do północy, po czym zasnął. Gdy rano zorientował się, że kobieta nie wróciła na noc, wszczął poszukiwania. Około 8:00 rano znalazł jej rower na drodze, którą wracała. - Zobaczył, że 55-latka leży w rowie. Jeszcze oddychała, ale nie było z nią kontaktu - informuje Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury. Mąż wezwał policję i pogotowie, jednak pomoc przyszła za późno - pomimo reanimacji, 55-latki nie udało się odratować.
Policja zatrzymała 3 mężczyzn niedługo po zgłoszeniu. Wszyscy byli pijani. Jeden z nichi, 42-latek, jest podejrzany o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym w stanie nietrzeźwości oraz ucieczkę z miejsca wypadku. Grozi mu do 12 lat więzienia.