Kto był lepszy w debacie? Unikam oceny moich gości. Natomiast przyznam, że ogromną frajdę sprawiło mi zakończenie: ku zgodzie. Obaj kandydaci pokazali, że można się ładnie różnić. Retoryka wojenna jest zbyt destrukcyjna dla polskiej polityki.
A debata od kuchni? Cóż, kształt telewizyjnej debaty zależy nie tylko od zamysłu reżysera, scenografa i dziennikarzy występujących w roli moderatorów, lecz również od sztabów wyborczych, które muszą między sobą dojść do porozumienia odnośnie kolorystyki tła, kierunku padania światła i rozmieszczenia kandydatów względem siebie. Pokutuje u nas mit, że w Polsce wynikiem tych kompromisów jest to, że główni bohaterowie prezentują się w wyjątkowo sztywnych gorsetach, a w krajach o dłuższej tradycji demokratycznej i większym dorobku medialnym odnośnie organizacji takich przedsięwzięć panuje wręcz wolnoamerykanka - politycy czują się w studio jak u siebie w domu, są na pełnym luzie. Nie, to nieprawda.
Z punktu widzenia osób stawiających przekazowi telewizyjnemu warunek bycia porywającym przedstawieniem, atmosfera ostroż-ności towarzysząca debacie może się wydawać nieciekawa - oczekują emocji, wręcz kłótni. Tymczasem my, dziennikarze prowadzący debatę, często przywołujemy do porządku polityków, gdy zaczynają wchodzić ze sobą w gwałtowną interakcję. Bo debata ma się różnić od zwykłego publicystycznego programu, gdzie przekrzykiwanie się polityków trwa od pierwszej do ostatniej minuty. Debata służy innemu celowi: ma przynieść widzom wiedzę nie o tym, jak szybko kandydat daje się wyprowadzić z równowagi, lecz co ma do powiedzenia - co ma do zaoferowania wyborcom.
Dziennikarka i publicystka TVP, współgospodyni dwóch debat prezydenckich przed drugą turą wyborów