Bo najpierw zwykły poseł. A zaraz potem minister w Kancelarii Premiera Tuska, co swym sugestywnym szeptem na decyzje państwowe wpływ miał. Ale wyrzucony stamtąd niespodziewanie wskutek afery hazardowej. Przepraszam, przesunięty do ważniejszych zadań w Sejmie. Tu znów był prawą ręką. Tym razem Grzegorza Schetyny, szefa klubu Platformy Obywatelskiej.
Też ofiary tejże afery. I w tym miejscu wzniósł się na wyżyny politycznej skuteczności i pokory. Bo pod wprawnym kierownictwem Schetyny szefował zwycięskiej kampanii prezydenckiej Bronisława Komorowskiego. I ta wprawa w kierowaniu nim podsunęła szefom PO kolejne miejsce dla Sławomira.
I awans upragniony. Ministrem ds. kontaktów z parlamentem w Kancelarii Prezydenta został. I tym samym został jedynym Nowakiem w trzech osobach - bo prawą ręką Tuska, Schetyny i Komorowskiego. Choć dla jednego z nich może być lewą...