Potrzebujemy solidarności

2009-09-05 8:05

Specjalnie dla "Super Expressu" prezydent RP Lech Kaczyński mówi, że nie tylko w wielkie rocznice powinniśmy działać tak, abyśmy byli dumni z naszego kraju

Przeżywaliśmy w ostatnich dniach szczególny, odświętny czas. W Gdańsku, pod krzyżami, na Westerplatte, w Wieluniu i na Śląsku, w Jastrzębiu, w setkach miast i tysiącach wsi, rzecz jasna także w mojej Warszawie, obchodziliśmy rocznicowe uroczystości związane z powstaniem Solidarności oraz początkiem II wojny światowej.

To był czas solidarności i dumy. Czas prawdy - tej, która buduje i wyzwala.

Czas wspomnień o solidarnych. Wspomnień o wspólnocie przezwyciężającej lęk. Wtedy, w Sierpniu, rzeczywiście byliśmy razem. To był także czas wspomnień o dumnej Polsce, która pierwsza powiedziała "nie" dwóm potężnym totalitaryzmom: Hitlerowi i Stalinowi. Czułem się naprawdę dumny jako prezydent Polski, słuchając słów mówionych o nas, Polakach, przez przywódców tak wielu demokratycznych państw.

Nadzwyczajne dni, tak jak wszystkie dni, mijają. Nadchodzi czas powszedni. Już po wielkich uroczystościach. Dodam - także i po wakacjach. Nasze dzieci poszły do szkół. Nadchodzi czas pracy.

Czy to znaczy, że mamy zapomnieć o słowach padających pod pomnikami? Nie. Te słowa, przywoływane w nich wartości, są ważne i dziś. Są ważne jutro. Zawsze. Również w zwykłych, powszednich dniach. Są niezbędne w prawdziwej dyskusji o naszych sprawach, o polskiej przyszłości. W publicznej debacie o Polsce.

Także dyskutując o dziś i o jutrze powinniśmy być dumni. Powinniśmy być solidarni. Byliśmy właśnie tacy, odpowiadając stanowczo na fałszywe, nierzetelne słowa o historii Polski i Europy.

Tak, w tej kwestii trzeba było ostrożności, dyplomatycznego sprytu. Ale przede wszystkim stanowczości. Tego wymagała polska racja stanu. Gdy przywódcy ważnego państwa, sąsiada Polski i Unii Europejskiej, chcieli potępienia Wersalu (fundamentu naszego miejsca w Europie w XX wieku), sam dyplomatyczny spryt by nie wystarczył. Nie starczyłby także wtedy, gdy deklarowano budowę "wielkiej Europy", opartej na współpracy dwóch największych państw kontynentu, Prawdy, także tej o Wersalu, czy o II wojnie światowej, nie można negocjować przy ministerialnych czy premierowskich biurkach. Ona jest, jaka jest. Na twarde, kaleczące kłamstwa trzeba było odpowiedzieć stanowczo, twardo. Do wojny doprowadziła zmowa dwóch totalitaryzmów. Wygrał ją atlantycki sojusz wolnych państw i miłujących wolność narodów. Armia Czerwona odegrała wielką rolę w pokonaniu nazizmu. Miliony jej żołnierzy z wielu narodów zginęły w tej walce. 600 tys. leży na polskiej ziemi.

Szacunek w stosunku do sąsiada to również odwaga w mówieniu mu prawdy, gdy ów sąsiad prawdę kaleczy. Trzeba tak robić w imię naszej pamięci. Ale nade wszystko - dla naszej przyszłości. Tylko prawda, owe wyraziste "tak, tak, nie, nie", może być twardym fundamentem pojednania, wspólnej, partnerskiej współpracy. Jak odbić się ku przyszłości, ku górze, gdy nie mamy wspólnego, stabilnego podłoża, podstawy, fundamentu?

Jestem pewien, że powinniśmy być dumni i solidarni, także dyskutując o planach prywatyzacji energetyki czy górnictwa. Gospodarka polska jest rynkowa, i taka powinna być. Żadna inna nie sprawdziła się w świecie. Ale to nie oznacza, że prywatyzować należy wszystko. Dziedziny strategiczne powinny pozostać pod kontrolą państwa. Absurdem są takie "prywatyzacje", które oznaczają przeniesienie własności z państwa polskiego na inne państwa. Czy depozytariusze naszego narodowego skarbu chcą nam rzeczywiście powiedzieć: nie umiemy pilnować naszych pereł w koronie tak dobrze, jak rządy sąsiadów? Czy pokolenia dorosłych ma obowiązywać zakaz solidarności z pokoleniami najmłodszymi i tymi, które dopiero nadejdą? Czy dla nich wspólnego bogactwa polskiej ziemi ma zabraknąć?

A może w sprawie gospodarczych pereł w koronie - tak jak w sprawie prawdy i pamięci - uda się nam, tu w Polsce, dobra debata z dobrym zakończeniem? Spróbujmy. Prezydencki pałac jest dla wszystkich uczestników takiej debaty otwarty.

Nadeszły dwa wolne dni. Dni oddzielające czas świąteczny od dni powszednich. Warto byśmy - choć na moment - pomyśleli o tym, co te dwa czasy łączy. Pomyślmy - niekoniecznie z pilotem w ręku - o naszych polskich sprawach.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki