Zwyrodnialec w miniony piątek, pod nieobecność żony Iwony (36 l.), zgładził w mieszkaniu Kubusia ( 4 l.), Pawełka ( 12 l.) i Kamila ( 15 l.). Potem odebrał sobie życie. Zaraz po tragedii sąsiedzi mówili, że to było zwykłe, spokojne małżeństwo. Przerzucali winę za dramat na żonę potwora, powtarzając plotkę, że chciała się z nim rozwieść, że jest w ciąży i ma kochanka. Tymczasem prawda jest zupełnie inna.
Chciała od niego odejść
- Owszem, Iwona chciała rozwodu, ale tylko dlatego, że miała już dość męża tyrana - mówi nam Bogdan Górnik (45 l.), brat pogrążonej w żałobie kobiety. - Ona niemal codziennie była przez niego nękana psychicznie.
Halina Górnik (62 l.), ciocia pani Iwony, dodaje, że Bogdan Ch. często bił swoją żonę. - Nieraz przychodziła do mnie zapłakana - opowiada. Nie zgłaszała tego na policję, bo się go panicznie bała. - On był dwulicowy. Na zewnątrz sprawiał wrażenie cudownego mężczyzny, a w domu Iwonka przeżywała prawdziwe piekło. Był o nią chorobliwie zazdrosny. Nie pozwalał jej nigdzie samej wychodzić. Jeżeli Iwonka gdzieś się wybrała bez niego, urządzał jej karczemne awantury - dodaje ciotka zrozpaczonej matki.
Był hulaką i utracjuszem
Rodzina Iwony Ch. twierdzi, że jej mąż prowadził hulaszcze życie, a w domu często brakowało pieniędzy. - Dlatego wymyślił bajeczkę o ciąży żony, żeby od swojego szefa wyłudzić pieniądze. A Iwona w ciąży nie jest. Powiedziała, że w każdej chwili może się poddać badaniom - tłumaczy Bogdan Górnik.
Iwona Ch. już dawno chciała odejść od męża. Ale się bała. - Groził jej, że ją zabije - mówi ciocia kobiety. Kiedy w końcu zdecydowała się na ten krok, potwór zamordował swoje dzieci i popełnił samobójstwo.