- Ja nie wykluczałbym tu podtekstu seksualnego - mówi wrocławski psychiatra, doktor Krzysztof Klementowski. Uważa, że dla wyzwolenia tej bezgranicznej nienawiści musiał być silny bodziec.
- Nie można wykluczyć podtekstu seksualnego. Możliwe, że mężczyzna dowiedział się, że jego żona kogoś ma. Mógł wyobrażać sobie, co ona robi, z kim się spotyka, gdy on musi tyrać za granicą. Zrodziło się w nim poczucie krzywdy, a potem wściekłość. Te uczucia narastały. W końcu stały się tak silne, że frustrat był jak tykająca bomba. I ta bomba w końcu eksplodowała - dodaje Klementowski, naświetlając psychologiczne tło zbrodni.
Jego domysły potwierdza znajomy zabójcy. - Ja z nim pracowałem w Polsce. Skarżył się, że za mało zarabia i żona narzeka. Mówił, że przez to czuje się jak śmieć. Jeździł do lasu i tam krzyczał, żeby się wyładować. Jak zaczął pracować w Anglii, to dał jej pieniądze na operację piersi, pośladków i warg. Może potem przyszło mu do głowy, że tych piersi kto inny będzie teraz dotykał? - zastanawia się mężczyzna.
To się stało 4 marca w nocy. Dzień wcześniej Tomasz J. wrócił do Poznania z Anglii. Nie po to, aby ratować swoje małżeństwo, które od dawna było w ruinie, tylko po to, aby zakończyć je w spektakularny sposób.
W jego głowie dojrzał do realizacji upiorny plan zemsty na Beacie. Postanowił ją zabić, ale nie od razu. Kobieta, która go odtrąciła, musiała umrzeć w mękach. Dlatego na narzędzie zbrodni wybrał nóż. W mieszkaniu na poznańskim Dębcu, do którego kobieta wpuściła go na własną zgubę, zamienił się w chirurga śmierci. Zadawał jej ból powoli, napawał cierpieniem. Pracował nożem z zegarmistrzowską precyzją. Chciał, żeby przed śmiercią przestała być kobietą. Dlatego ją oszpecił - oderżnął jej uszy, nos, wyłupił oczy, odciął piersi. Być może już nie żyła, gdy na koniec jednym silny cięciem pozbawił ciało głowy.
Nie można wykluczyć, że nad trupem Beaty spędził kilka godzin, a potem odkręcił w mieszkaniu gaz.
Chciał się zabić? Zatrzeć ślady zbrodni? - Nie wierzę w to. Raczej był tak wściekły, że dodatkowo postanowił wysadzić budynek razem z mieszkańcami - mówi dr Klementowski.
Jakkolwiek było, wybuch spowodował kolejną tragedię - w gruzach kamienicy zginęły cztery osoby, 22 zostały ranne. Sprawca z połamanymi żebrami, ciężko poparzony, trafił do szpitala. Pilnuje go tam policja. Czy przeżyje - nie wiadomo.
ZOBACZ TAKŻE: Wybuch w Poznaniu. Kim jest Tomasz J., który ZAKATOWAŁ żonę?