- Taki dobry, spokojny chłopak - mówi zrozpaczona Zofia Czaus (46 l.) z Nowego Dworu (woj. podlaskie), pochylając się nad trumną, w której spoczął jej brutalnie zamordowany syn Paweł (22 l.).
Było niedzielne słoneczne popołudnie i nic nie zapowiadało tragedii. Paweł razem z młodszym bratem Mateuszem (18 l.) pili pod sklepem piwo - chcieli w ten sposób uczcić fakt, że Pawłowi udało się znaleźć świetną pracę przy wykańczaniu wnętrz. Miał zacząć następnego dnia rano...
W pewnej chwili przyczepił się do nich znajomy z sąsiedniej ulicy, Stanisław Ł. (26 l.). Był pijany i agresywny, wyraźnie prowokował do bójki i zachęcał, aby bracia poszli za nim w stronę jego domu. Paweł z bratem dali się sprowokować. - Chcieliśmy sprawdzić, o co mu chodziło - wspomina Mateusz. - Nie rozumiem, dlaczego w ogóle nas zaczepił.
Po wejściu na podwórko między młodymi mężczyznami doszło do kłótni, która przerodziła się w szarpaninę. Nagle Stanisław wbiegł do swojego domu - po chwili wrócił z olbrzymim nożem kuchennym w dłoni i rzucił się na Pawła. Wystarczył tylko jeden celny cios, zadany prosto w serce, aby 22-latek padł w kałuży krwi.
Morderca upuścił nóż i... uciekł do lasu. Po trwających trzy doby poszukiwaniach wpadł w ręce podlaskich policjantów. Zwyrodnialec już usłyszał zarzuty i wkrótce stanie przed sądem. Za zabójstwo grozi mu dożywocie.
- Wierzę, że spotka go surowa kara! - mówi matka zamordowanego, ocierając łzy płynące po twarzy. - Niech ten potwór zgnije w więzieniu! - dodaje.