Kiedy Mariola R. (46 l.) poślubiała Andrzeja, nawet nie przypuszczała, jaki to furiat. Łatwo z nim nie było. Okazało sie, że mężczyzna lubi sobie wypić. A pod wpływem alkoholu robi się agresywny. Do tego nic nie można mu było powiedzieć. Najmniejszą krytykę traktował jak atak na siebie i reagował krzykiem.
Awantury u teściowej
Sytuacja pogorszyła się jeszcze, kiedy małżonkowie zamieszkali u matki Marioli, Ireny Wilk (85 l.). Coraz częściej dochodziło do kłótni, czasem interweniowała policja.
Przeczytaj koniecznie: Lepno: Potwór zgwałcił i zabił naszą córeczkę, 15-letnią Ewelinkę Massalską
- Widziałam, jak córka cierpi - opowiada pani Irena. - Bałam się jednak wtrącać... Teraz tego żałuję.
Starsza kobieta myśli, że może gdyby przekonała bardziej córkę, by dała sobie spokój z takim mężem, to tragedii by nie doszło.
Atak pod domem
Pani Irena nigdy nie zapomni dnia, w którym zięć zaatakował córkę. Mariola wracała zmęczona z drugiej zmiany z pracy. Andrzej czekał na nią przed domem. Bez słowa zaatakował. Bił dobre kilkanaście minut. Potem uciekł.
- Wezwana karetka zawiozła córkę szybko do szpitala - opowiada Irena Wilk. - Zięć gdzieś uciekł. Nie przyszedł na noc do domu. Myślałam, że poszedł na wódkę... Ale rano znalazłam go w stodole. Wisiał... Kobieta jest przekonana, że Andrzej R. przestraszył się, że zabił Mariolę i wolał skończyć ze sobą, niż iść do więzienia.
Patrz też: SKAZANIEC Marcin Mazurek WYZNAJE: ZABIŁEM księdza i NIE ŻAŁUJE!
Mariola R. ma wiele obrażeń po pobiciu przez męża. To głównie urazy głowy i kończyn. Powoli dochodzi do zdrowia w szpitalu. Po tym, co się stało, nigdy do końca nie będzie już sobą.