Wolał umrzeć, niż kolejny raz usłyszeć na szkolnym korytarzu szyderczy śmiech i wrzaski "wieśniak, wieśniak, wieśniak...".
Kiedy 12-letni Dawid przeprowadzał się z mamą, jej konkubentem i 9-letnią siostrzyczką z małej miejscowości w województwie opolskim do Łodzi, był przekonany, że świat stoi przed nim otworem. Rzeczywistość jednak dramatycznie przerosła jego wyobrażenia. Już po miesiącu nauki w nowej szkole miał dość tego miasta, tych kolegów. Miał dość życia...
Dawid całe życie spędził w 8-tysięcznym miasteczku na pograniczu województw opolskiego i łódzkiego. W czerwcu skończył tam szkołę podstawową. Naukę w pierwszej klasie gimnazjum miał już rozpocząć w Łodzi, dokąd jego rodzina się przeprowadziła.
Cała czwórka zamieszkała w czteropiętrowym bloku w dzielnicy Widzew. Do nowej szkoły Dawid miał około 200 metrów.
1 września poznał nowych kolegów i nauczycieli. 30 września postanowił odebrać sobie życie. Wrócił jak co dzień po lekcjach do domu. Mama i ojczym chłopca byli w pracy. W mieszkaniu była tylko jego siostra - Małgosia.
Chłopiec zamknął się w swoim pokoju. W ręku miał smycz ukochanego psa. Jeden jej koniec zaczepił o kaloryfer, drugi obwiązał wokół szyi. Potem z całych sił rzucił się przed siebie.
Niepokojący hałas usłyszała jego siostra. Wbiegła do pokoju brata. Chwilę później złapała za telefon i zadzwoniła do mamy.
- Dawid się powiesił - łkała do słuchawki.
Kilka minut później pod blok zajechała karetka. Lekarze przez 20 minut reanimowali Dawida. Udało im się przywrócić akcję serca. W stanie ciężkim chłopiec trafił do szpitala. Niestety, zmarł na oddziale intensywnej terapii.
Co pchnęło Dawida do tak desperackiego kroku? Rówieśnicy z innych klas mówią, że był prześladowany przez kolegów. - W swojej klasie był wyzywany od wieśniaków - tłumaczą. - Był popychany, wyśmiewany.
- Badamy ten wątek - mówi Krzysztof Kopania (42 l.), rzecznik prasowy łódzkiej prokuratury. - Musimy ustalić, czemu targnął się na życie. Chłopiec nie zostawił listu pożegnalnego. Przesłuchaliśmy już najbliższych. Będziemy też wnikliwie sprawdzać relacje z kolegami ze szkoły.
Aleksandra Opatowska (45 l.), zastępca dyrektora gimnazjum, do którego chodził Dawid nie chciała z nami rozmawiać.
Imię chłopca zostało zmienione