Powódź to żółta kartka dla władzy

2009-06-30 4:30

O tragicznych skutkach powodzi i o tym, jak można skutecznie walczyć z takimi kataklizmami debatują eksperci

"Super Express": - Od kilku dni powódź poddaje mieszkańców południowej Polski ciężkiej próbie.

Dr Lech Poprawski: - Cóż, przyroda nie jest do końca przewidywalna. A powodzie na obszarach górskich były, są i będą bardzo gwałtowne. Jeśli spada w ciągu doby półroczna dawka opadów, to przecież musi gdzieś spłynąć. Sił grawitacji nie da się oszukać. Musimy się pogodzić z tym, że małych rzek i potoków górskich do końca ujarzmić nie można.

- Co robić, gdy przyroda nie idzie na współpracę, lecz na walkę z nami?

- Odnośnie wód śródlądowych należy je obserwować, prowadzić system wczesnego ostrzegania, budować infrastrukturę, która pozwala na czasowe przetrzymywanie wody i sterowanie falą.

- Skoro wiemy, co należy robić, dlaczego powtórzył się dramat sprzed 12 lat?

- Mimo wszystko - mimo tych przerażających skutków powodzi, które "Super Express" pokazuje na swoich łamach - temat nie jest nośny. Bo cóż to za temat, który pojawia się raz na kilka, a nawet kilkanaście lat? Maksymalne zabezpieczenie się przed klęską powodzi wymaga żmudnych prac, programów, które należy wdrażać niezależnie od zmiany władz - nie mieszać w to partyjnych przepychanek.

- Co stoi w sprzeczności ze sposobem myślenia polskiej administracji?

- Niestety, gdy zaświeci słońce, zbyt łatwo zapominamy o zagrożeniu. Jednak niesprawiedliwe byłoby krytykować wszystko w czambuł. Prace są prowadzone.

- Lepsze jest wrogiem dobrego - o tym też zapominamy.

- Zabezpieczania się przed skutkami powodzi nigdy nie będzie można uznać za skończone - trzeba nad nim pracować stale i stale konserwować to, co zostało już zrobione. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej otrzymał bardzo drogi system monitoringu osłonowego kraju, który na bieżąco rejestruje opady i przepływy na rzekach. Instrumentarium do prognozowania mamy rzeczywiście dobre. Inną sprawą jest to, czy ludzie przykładają dostateczną wagę do przekazywanych im informacji. Co do tego mam wątpliwości. Zbyt często zdarzają się sytuacje, w których ludzie ignorują stan ostrzegawczy i nie opuszczają terenu zagrożonego falą.

- To przypadek skrajny - ochrona ludzkiego życia. Ale czy trudno się dziwić ludziom, którzy nie chcą opuścić domu czy gospodarstwa rujnowanego przez wodę?

- Ludzie, którzy przeżyli powódź na własnej skórze, zostają z piętnem na psychice do końca życia. Aby było ich jak najmniej, musimy minimalizować błędy natury planistycznej. Gminy dość niefrasobliwie podchodzą do planów zagospodarowania przestrzennego - tereny, które są zalewane podczas powodzi, wykorzystuje się pod zabudowę. W górach, gdzie trudno o dobry teren pod budowę domu, najlepiej do tego nadaje się płaska dolina rzeczna - tam jest to najprostsze. I tak historycznie osady ludzkie były budowane. Ale czy musimy powielać błędy z przeszłości?

- Jak pan ocenia finansowanie programów pomocowych dla poszkodowanych?

- Przy MSWiA jest biuro do spraw usuwania skutków klęsk żywiołowych. Pieniądze na odbudowę infrastruktury hydrotechnicznej pochodzą z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Ale te środki to wciąż za mało. Kiepsko sięgamy do funduszy unijnych. Po powodzi na Łabie w 2002 r. Unia Europejska utworzyła fundusz solidarnościowy na takie cele. Myślę, że powinniśmy z niego korzystać.

- W jakim kierunku będzie się rozwijać sytuacja na zalanych terenach?

- To, co się wydarzyło, należy potraktować jako żółtą kartkę dla rządzących, a ostatni dzień powodzi - choćby pięknie grzało słońce i przez kilka lat rzeki były spokojne jak baranki - musi być pierwszym dniem intensywnych, nieprzerwanych prac przeciwpowodziowych. Gdyż powodzi będzie coraz więcej i będą coraz większe. Zmiany klimatu są faktem niezaprzeczalnym razem z ekstremalnymi zjawiskami - raz susza, raz powódź.

- Dziś woda jest naszym utrapieniem, jesteśmy jednak podobno krajem borykającym się z niedoborem wody.

Polska znajduje się na jednym z ostatnich miejsc w Europie pod względem zasobów wodnych w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Głównym problem jest to, że zasoby są rozłożone nierównomiernie w czasie. Dziś mamy powódź, ale za kilka tygodni będzie brakować wody dla rolnictwa, zaopatrzenia, przemysłu, gospodarki komunalnej.

- Jak temu przeciwdziałać?

- Należy budować zbiorniki retencyjne. Mają one różne funkcje - gromadzenie wody dla celów gospodarczych, hydroenergetycznych, rekreacyjnych - w tym funkcje przeciwpowodziowe. Sztuczną retencję mamy 40 razy mniejszą niż średnia światowa!

Dr Lech Poprawski

Dyrektor Biura Programu dla Odry w latach 2001-2004; pomysłodawca i współtwórca SIPDO - Systemu Informacji Przestrzennej Dorzecza Odry. Hydrogeolog z Instytutu Nauk Geologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego

Niemcy i Austria też mają problem z powodziami

Najskuteczniejszym sposobem radzenia sobie z powodzią jest dobry system ostrzegania. Wszystkie urządzenia hydrotechniczne, które spełniają rolę przeciwpowodziową: śluzy, zbiorniki itd., powinny być zadbane i konserwowane, żeby mogły spełniać swoją rolę - jak rów melioracyjny w polu. W przypadku obecnej powodzi spełniły one swoje zadanie.

System monitorowania wody też okazał się skuteczny. Najważniejsze było to, że prognozy hydrologiczne i meteorologiczne umożliwiły wydanie ostrzeżenia w stosownym czasie. Woda wprawdzie przepłynęła przez budynki i podlała piwnice, ale monitoring nie jest w stanie jej zatrzymać - on służy właśnie do ostrzegania ludzi. Powiaty i gminy mają podgląd elektroniczny na wszystkie urządzenia - opadowe, jak i pomiarów wzrostu wód. System ostrzegawczy zadziałał, bo udało się uratować ludzi. Natomiast co do skali katastrofy - gdyby było wiadomo, że powódź nastąpi na 100 proc., wcześniej zostałaby przeprowadzona pełna ewakuacja.

Pamiętajmy, że żadne, nawet najlepsze środki nie uchronią nas całkowicie przed powodzią. Przykładem są Niemcy i Austria, kraje znacznie bogatsze od nas, a jednak nie udaje im się powstrzymać kataklizmu. Bo tego po prostu nie da się uniknąć, można jedynie go zminimalizować - przede wszystkim uchronić ludzi, a następnie ich mienie.

Jeśli mówimy o pomocy publicznej - są trzy jej rodzaje. Po pierwsze, pomoc socjalna, która ma zapewnić podstawowe potrzeby ludziom, których dotknął kataklizm. Bezzwrotna zapomoga socjalna wynosi 6 tysięcy zł na rodzinę. Drugi rodzaj pomocy finansowej, o której mówił wicepremier Schetyna, to pieniądze na odbudowę infrastruktury gmin i powiatów, czyli mostów, dróg i budynków państwowych. W trzeciej kolejności pomoc przeznaczona będzie dla rolników. Udzielone im zostaną kredyty niskoprocentowe na odtworzenie ich zdolności produkcyjnych. Istnieje także możliwość uruchomienia środków unijnych i odpowiednie procedury zostały już uruchomione. Obecnie w Kotlinie Kłodzkiej trwa usuwanie szkód spowodowanych powodzią. Na szczęście nie było takich przypadków, żeby wyrywało domy, tak jak podczas powodzi tysiąclecia w 1997 roku.

Niestety, na najbliższe dwie doby prognoza pogody nie jest pomyślna. Zresztą opadów nie da się dokładnie przewidzieć i może się zdarzyć, że będą one nawet dwukrotnie większe, niż wskazują prognozy. Można też zaobserwować przesunięcie się opadów na południe, do Czech, Austrii i Węgier, gdzie Dunaj wylewa mimo 12-metrowych wałów.

Józef Rzemień

Dyrektor Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego

Zobacz poradnik "Jak postępować po powodzi?": do kogo zwrócić się o  pomoc, jak oszacować straty, jakie zaciągnąć kredyty. Wszystkie informacje znajdziesz TU >>

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają