Ustawa antypowodziowa dział od 9 lipca, choć lepszym określeniem byłoby jednak – ustawa weszła w życie 9 lipca – bo przepis jest i tak nikt z niego nie korzysta.
Przedsiębiorcy z zalanych podczas powodzi terenów płacą najczęściej składki na ZUS i NFZ w pełnym wymiarze, choć teoretycznie mogliby zgodnie z prawem zmniejszyć obciążenie firmowej kasy. Pakiet antypowodziowy gwarantuje im bowiem 3 miesiące odroczenia wpłat. Składki za kwiecień, maj i czerwiec przedsiębiorcy poszkodowani przez powódź mogą zapłacić do końca września – tak zostało zapisane w przepisach.
Martwe prawo, ale prawo...
Dlaczego przedsiębiorcy boją się skorzystać z ulgi? Bo nikt nie potrafi zagwarantować im, że nie poniosą konsekwencji za nie płacenie ZUS w terminie. Właściciele i pracownicy firm boją się, że brak terminowej wpłaty pozbawi ich prawa do leczenia czy zasiłku w razie choroby.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że rzeczywiście tak może się zdarzyć, bo nikt nie jest w stanie powiedzieć, jak interpretować przepisy. Według ekspertów, z którymi rozmawiał „DGP”, Sejm zapomniał wskazać w ustawie, by minister wydał rozporządzenie dotyczące ulgi.
Problem może rozwiązać tylko resort pracy. Ministerstwo powinno teraz jak najszybciej wydać odpowiednie wytyczne.