Pożar domu w Bydgoszczy: Michaś uśmiechnął się do rodziców przed śmiercią

2012-12-20 3:00

Kiedy w domu Adamowiczów pod Bydgoszczą wybuchł pożar, wszyscy domownicy wybiegli na podwórko. Został tylko przerażony Michaś (†3 l.). Szukając schronienia, wszedł do kosza na bieliznę. Nikt nie mógł go znaleźć. Malucha zabił czad.

Budynek stanął w płomieniach we wtorek po południu. Do pożaru prawdopodobnie doszło z powodu zwarcia instalacji elektrycznej. W domu w tym czasie była matka wraz z czwórką dzieci. Pozostała trójka była w szkole.

Mateusz (14 l.), Kasia (9 l.) i Dominika (4 l.) razem z matką Dorotą (36 l.) uciekli śmierci. Kobieta kilka razy wracała w płomienie, by znaleźć najmłodszą pociechę. Nie udało się jej to jednak. Nie przyszło jej do głowy, by szukać w koszu na bieliznę.

Chłopca znaleźli dopiero strażacy. Ojciec Michasia był wtedy w pracy. Gdy usłyszał, co się stało, popędził do domu.

- Dotarłem na miejsce, kiedy synek był reanimowany przez strażaków. Na chwilę odzyskał przytomność. Widziałem, jak otworzył oczka. Popatrzył na mnie i się uśmiechnął... Nie był poparzony. Byłem pewny, że będzie żył - opowiada Janusz Adamowicz (39 l.). Jego rodzina w pożarze straciła cały dobytek.

Jeśli ktoś chce pomóc tej rodzinie, może to zrobić, wysyłając pomoc (pieniądze lub paczki) na adres: 86-013 Mąkowarsko, ul.Lipowa 13.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają