Budynek stanął w płomieniach we wtorek po południu. Do pożaru prawdopodobnie doszło z powodu zwarcia instalacji elektrycznej. W domu w tym czasie była matka wraz z czwórką dzieci. Pozostała trójka była w szkole.
Mateusz (14 l.), Kasia (9 l.) i Dominika (4 l.) razem z matką Dorotą (36 l.) uciekli śmierci. Kobieta kilka razy wracała w płomienie, by znaleźć najmłodszą pociechę. Nie udało się jej to jednak. Nie przyszło jej do głowy, by szukać w koszu na bieliznę.
Chłopca znaleźli dopiero strażacy. Ojciec Michasia był wtedy w pracy. Gdy usłyszał, co się stało, popędził do domu.
- Dotarłem na miejsce, kiedy synek był reanimowany przez strażaków. Na chwilę odzyskał przytomność. Widziałem, jak otworzył oczka. Popatrzył na mnie i się uśmiechnął... Nie był poparzony. Byłem pewny, że będzie żył - opowiada Janusz Adamowicz (39 l.). Jego rodzina w pożarze straciła cały dobytek.
Jeśli ktoś chce pomóc tej rodzinie, może to zrobić, wysyłając pomoc (pieniądze lub paczki) na adres: 86-013 Mąkowarsko, ul.Lipowa 13.