Ogień pojawił się w kościele św. Wojciecha przy ul. Warszawskiej ok. godz. 9.30. Po godzinie 11 z wieży kościoła buchnęły płomienie.
- Próbowaliśmy wejść na wieżę. Okazało się to niemożliwe, ponieważ schody drewniane, które prowadzą na górę się spaliły. Nie jest możliwe więc gaszenie ognia od wewnątrz. Staramy się nie dopuścić do rozprzestrzenia się ognia do nawy kościoła - mówił rzecznik białostockiej straży pożarnej Paweł Ostrowski w rozmowie z "RMF24". Jak dodał, nie ma zagrożenia dla pobliskich budynków. Na szczęście, nie ma rannych.
Kiedy i jak doszło do pożaru?
- Trwała właśnie msza, która rozpoczęła się o godzinie 9.30. Najpierw zgasło światło, potem znowu się włączyło, a potem to już widać było ogień. Zaczęliśmy ewakuować ludzi - powiedział ksiądz Jan Wierzbicki, proboszcz parafii świętego Wojciecha w rozmowie z "Gazeta.pl" - Kościół był pełen ludzi. Zaczęli bardzo spokojnie wychodzić. Nie było paniki.
- Na wieży o określonych godzinach automatycznie włączają się kuranty, być może to spowodowało zwarcie - dodał ksiądz Wierzbicki.
Białostocka straż pożarna nie ma wozów z odpowiednio wysoką drabiną. Najwyższa sięga 35 metrów. Kościelna wieża ma ponad 40 metrów wysokości. Kościół św. Wojciecha przy ulicy Warszawskiej w 2012 roku obchodził 100-lecie budowy. Z tej okazji odnowiono neoromańską świątynię z czerwonej cegły.
Spłonął zabytek?
Kościół św. Wojciecha został wybudowany w 1912 roku, w ubiegłym roku parafia obchodziła 100-lecie powstania świątyni. Powstała jako świątynia ewangelicka pw. św. Jana. Po II wojnie światowej obiekt przeszedł w zarząd kościoła rzymskokatolickiego. W 1979 roku powstała parafia pw. św. Wojciecha.