Jeden z chłopców leżących w szpitalu jest, według lekarki, "w skrajnie ciężkim stanie". W bardzo ciężkim stanie jest też matka. W rozmowie z reporterem TVN24, przed godz. 10. lekarka miała już więcej informacji. Powiedziała, że wciąż "za wcześnie" jest, aby stwierdzić, czy syna i matkę da się uratować, bo wskazania dotyczące ich stanu zdrowia pokazują, że "należy spodziewać się najgorszego".
Ojciec, który dowiedział się o wypadku od swojego 17-letniego syna po telefonie ze szpitala stracił przytomność i też został przewieziony do placówki. Doznał szoku i przebywa pod opieką psychologa i lekarza. Straż pożarna poinformowała, że dokładne przyczyny wybuchu ognia będą badane, ale jedna z hipotez zakłada, że do pożaru doszło z powodu pozostawionego włączonego żelazka.
Magdalena Szust z policji w Jastrzębiu-Zdroju poinformowała w rozmowie z TVN 24, że funkcjonariusze przybyli na miejsce tragedii o godz. 2.20 i zastali już tam strażaków i pogotowie. Szust dodała, że policja zabezpieczyła dom i teren wokół niego. Poinformowała też, że "stan jednego z chłopców przebywających w szpitalu jest stabilny", a "matka i drugi syn są na intensywnej terapii".
Czytaj więcej: JASTRZĘBIE-ZDRÓJ: Dym zabił dwie dziewczynki. Zginęły przez żelazko?