W środę (3 kwietnia) ok. 17:00 mężczyzna ów o mało puścił z dymem starej kamieniczki w Bielsku-Białej przy ul. Cieszyńskiej. Wpierw była eksplozja, która powyrywała drzwi w futrynach, a potem pojawiły się dym i płomienie. Podejrzany, co ciekawe, był jednym z mieszkańców tego domu. Całe szczęście, że nikomu nic się nie stało. Trzeba było jednak ewakuować 15 mieszkańców, sześć rodzin, bo ogień rozprzestrzeniał się. Strawił drewniane poddasze, altanki i ogródki lokatorskie na placu za budynkiem, w tym budynki gospodarcze. Mieszkańcy stracili cały swój dobytek. Co spłonęło, to zostało zalane wodą w czasie gaszenia pożaru. A walczyło z nim do czwartej nad ranem 14 zastępów straży pożarnej (zastęp to 6 strażaków). Dzień później, 4 kwietnia, policja ujęła podejrzewanego o zaprószenie ognia w kamienicy. Badanie alkomatem wykazało, że zatrzymany miał w organizmie blisko 2 promile alkoholu. Późno w piątek (5 kwietnia) sąd nakazał go aresztować.
Ewakuowani mieszkańców uważają, że 61-latek wielokrotnie odgrażał się sąsiadom, że wysadzi się w powietrze i wszystkich spali. Chwilę przed eksplozją miał on być widziany z butlą gazową. Ten wątek, jak i inne, bada policja. „Zebrany w sprawie materiał dowodowy wysoce uprawdopodabnia winę podejrzanego” – podała w poniedziałek (8 kwietnia) bielska policja, która nadal pracuje nad skompletowaniem dowodów przeciwko 61-latkowi. Podejrzany nie przyznaje się do winy.
Polecany artykuł: