Sprawa sięga 2011 roku, kiedy kamienica, w której od 1959 roku mieszkała pani Stefania, trafiła w ręce biznesmena. Nowy właściciel chciał zburzyć budynek, by w jego miejsce postawić nowoczesny lokal z powierzchnią handlową i biurami. Z tego powodu próbował pozbyć się lokatorów, w tym wtedy blisko stuletniej mieszkanki kamienicy, m.in. odcinając lokatorom wodę i prąd. Pogarszał ich również warunki mieszkaniowe m.in. wymontował drzwi i okna z opuszczonych mieszkań oraz te do budynku, co nasiliło kradzieże. Córka pani Stefanii, Hanna Chlebowska, mówiła również, że np. klatka schodowa została ostemplowana drewnianymi balami tak, że kiedy po jej matkę przyjechało pogotowie, sanitariusze nie byli w stanie wynieść jej z mieszkania na noszach.
Lokatorzy dostali również informację o nakazie rozbiórki budynku, choć inspektorat nadzoru budowlanego takiej decyzji nie wydał. To właśnie to pismo o rzekomej decyzji o nakazie rozbiórki jest właśnie przedmiotem pozwu, w którym właścicielowi zarzuca się próbę oszustwa. Jak zdradziła córka: - Kiedy przyszły pisma o nakazie rozbiórki, to się bardzo zdenerwowałyśmy, bo jak człowiek widzi takie pismo, to bierze to za prawdę. W głowach nam się nie mieściło, że ktoś tak może oszukiwać. Napisałam więc do inspektoratu, (...) dopiero po jakimś czasie inspektor przysłał pismo, że nie została wydana taka decyzja. A już w międzyczasie oskarżony odcinał media; najpierw gaz, potem wodę.
Pod koniec marca w poznańskim sądzie w podobnej sprawie skazano czyścicieli kamienic na karę pozbawienia wolności [ZOBACZ SZCZEGÓŁY]
Jak przejmująco zeznawała 101-latka: - Ja czułam od początku, że on chce, po prostu – może przesadzę, jeżeli powiem - że chciał mnie zniszczyć, ale niszczył de facto, odczuwałam to bardzo dotkliwie (...) On starał się każdego dnia, w każde święto niemile nas zaskoczyć; w niedzielę Wielkanocną, w Święta Bożego Narodzenia. Według niej działania oskarżonego i jego wyjaśnienia "to wielkie kłamstwo, brutalność i cynizm". Jak przekonywała: - Mieszkanie miałam idealne, czyste, jasne, obszerne. Sama dbałam o klatkę schodową, były kwiaty, było czysto. Był jedynie grzyb i wilgoć na dole. Poza tym było idealnie – to nie była luksusowa kamienica, ale dom był idealny. Tymczasem po wyjściu ze szpitala nie mogła już wrócić do swojego mieszkania, wspominając: - Bardzo chciałam wrócić, ale córka mi powiedziała, że to jest niemożliwe, bo nie ma wody, gazu. (…) - Jak można funkcjonować bez wody? Byłam zrozpaczona. Gdyby była woda i gaz to bym tam wróciła, bo tam był cały mój dobytek!
Oskarżony Josef L. nie przyznaje się do zarzucanego mu oszustwa. Kolejna rozprawa w tej sprawie odbędzie się w przyszłym tygodniu.