- Chłopiec był w stanie śmierci klinicznej, ale wszystko dobrze się skończyło - mówi Przemysław Augustyniak, ordynator oddziału intensywnej terapii w Specjalistycznym Zespole Opieki Zdrowotnej nad Matką i Dzieckiem w Poznaniu.
Do wypadku doszło tydzień temu. Gimnazjalista urwał się z ostatniej lekcji i poszedł na zamarznięty staw niedaleko szkoły. - Poszedł z kolegą na staw, żeby się poślizgać, obaj myśleli, że tam nie ma dużo wody, ponoć została wypompowana jesienią - opowiada Anna Kosiarska (42 l.), mama chłopca.
Gimnazjaliści weszli na lód bez żadnych obaw. Wtem tafla się zarwała. Kolega Łukasza zniknął pod wodą. Chłopak rzucił się mu na pomoc, ale sam też wpadł pod lód. Koledze jakimś cudem udało się dotrzeć do brzegu. Łukaszowi zabrakło sił...
Z relacji świadków wynika, że chłopiec był pod lodem około dwudziestu minut! Ale niska temperatura pomogła mu przeżyć. - Miała ona olbrzymi wpływ na zdrowie i życie chłopca. Wyziębienie zwiększa przetrwanie tkanki mózgowej - mówią lekarze.
Chłopiec szybko został przetransportowany do szpitala. Tam przez kilka dni był utrzymywany w śpiączce farmakologicznej i oddychał za niego respirator. Na szczęście walka medyków o jego życie udała się! - Nie ma żadnych ubytków neurologicznych. Ma tylko zapalenie płuc - mówi Przemysław Augustyniak.