- Zamykali mnie w domu, izolowali od narzeczonego - wspomina pani Julia. - Miałam wtedy 21 lat, a oni traktowali mnie jak dziecko. Stwierdzili, że jestem opętana i zaprowadzili do dwóch egzorcystów - dodaje. Kobieta nie mogła dłużej tego tolerować, więc wyprowadziła się do Maksymiliana. Szybko wzięli ślub, 9 miesięcy później urodziła się Juleczka (1 rok).
Niestety, rodzice dziewczyny - Katarzyna i Adam D. nie umieli pogodzić się z wyborem córki i jej wyjazdem do Poznania. Zaczęły się donosy na policję. - Najpierw oskarżyli mnie o to, że wciągnąłem Julkę do sekty, potem że ją narkotyzuję i przetrzymuję siłą - mówi Maksymilian Springer. Prokuratorzy dokładnie zbadali sprawę i nic takiego nie stwierdzili. Wręcz przeciwnie, uznali, że Springerowie się kochają, Maks nie jest sekciarzem, a żona - jego niewolnicą.
Patrz też: Anna Mucha dziecko będzie miała bez ślubu z Marcelem
Rodzicom Julii trudno to jednak zrozumieć. - Chcieli nawet porwać Julię sprzed domu, a gdy to nie poskutkowało, złożyli donos, że w moim warsztacie samochodowym mam dziuplę. Innym razem wynajęli detektywa, żeby nas śledził - opowiada Maks, który w końcu nie wytrzymał złośliwości teściów i złożył zawiadomienie do prokuratury.
- To jest nękanie. Nie możemy dłużej tego tolerować - mówi mężczyzna. Rodzice Julii nie chcą rozmawiać z mediami, ale broni nie składają. Złożyli w sądzie wniosek o widywanie się z wnuczką. - We wniosku dodali, że sąd powinien rozważyć też odebranie nam dziecka, oni natomiast chcieli zostać jej kuratorami - mówi pani Julia i bezradnie rozkłada ręce. Na szczęście sąd nie zgodził się na odebranie dziecka, ale sprawa o widywanie małej Juleczki wciąż trwa.