Do kradzieży doszło w poznańskiej firmie Polon Beta zajmującej się alarmami. - Jeszcze nie wiemy, jak to się stało. Czy 22 pojemniki z jonizującym kobaltem Co-60, ważące w sumie ponad tonę, złodzieje zabrali za jednym zamachem, czy też może kradli je na raty - mówi Andrzej Borowiak z wielkopolskiej policji. Prawdopodobnie złodziejom zależało nie na kobalcie, ale na ołowiu, z którego wykonane są pojemniki. Ale to tylko zwiększa ryzyko, bo żeby dobrać się do cennego metalu, trzeba pozbyć się radioaktywnej wkładki!
Dopóki pojemniki są szczelnie zamknięte, nie ma powodów do paniki, ale gdy tylko ktoś je otworzy - może dojść do skażenia. - Po pierwsze, zagrożone jest zdrowie osób, które będą próbowały otworzyć lub rozszczelnić pojemniki. Po drugie, wszystkich osób postronnych, które zetkną się z nieosłoniętym źródłem promieniowania lub będą przebywały w jego pobliżu - ostrzega Monika Kaczyńska z Państwowej Agencji Atomistyki.
- To prawda, kobalt może zabić - potwierdza dr Tadeusz Waligóra, doświadczony poznański lekarz. I wyjaśnia, że skutki napromieniowania zależą od czasu, ale także od stanu zdrowia zagrożonej osoby. - Trzeba spodziewać się przede wszystkim dolegliwości neurologicznych. Bóle głowy, drgawki, nudności, wymioty i zaburzenia równowagi to dopiero początek. Jeśli promieniowanie będzie trwać długo, może dojść nawet do zgonu - mówi Waligóra.
Dlatego Państwowa Agencja Atomistyki apeluje o pomoc w odnalezieniu pojemników. - W przypadku znalezienia pojemnika ze znakiem promieniotwórczości lub przedmiotu odpowiadającego opisowi kapsuły należy niezwłocznie zawiadomić policję - informuje Kaczyńska.
Tymczasem wiadomo już, że trzy osoby zatrzymane przez policję to złodzieje ołowianych cegieł służących do budowy barier ochronnych. - Ołowiane pojemniki z kobaltem ukradł kto inny - mówi Andrzej Borowiak z wielkopolskiej policji.
Zobacz: Czechy. Tajemnicze promieniowanie w Pradze
Zapisz się: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail