Misja animal pastora - jak mówi o sobie Tomasz Jaeschke - jest jedna: błogosławić zwierzęta. Kiedyś, przez sześć lat, odprawiał msze dla ludzi, ale po zrzuceniu sutanny, nie odszedł od Boga.
Dziś na co dzień pracuje w Wiedniu z niepełnosprawnymi dziećmi i trudną młodzieżą. A swój wolny czas poświęca cierpiącym zwierzętom.
- Błogosławię je w momentach dla nich trudnych. Kiedy im źle, chorują, kiedy czują się samotne. Błogosławię, modlę się za nie, poszczę w ich intencji w każdy piątek - mówi pan Tomasz, który wciąż nie może przekonać hierarchów Kościoła katolickiego, że zwierzęta... mają duszę.
- Napisałem do Ojca Świętego list z prośbą o refleksję na temat będących w potrzebie, cierpiących Braci i Sióstr naszych mniejszych, ale nie doczekałem się reakcji - mówi animal pastor. Dlatego w Dniu Świętego Franciszka na placu Świętego Piotra pościł i modlił się nad zwierzętami.
- Wiem, że Kościół wolałby, żebym zamknął buzię - przyznaje Jaeschke, który jest orędownikiem między innymi chrztu zwierząt. - Nie widzę żadnej obrazy Boga w chrzcie czworonogów - dodaje.
Teraz marzy mu się... zbudowanie kościoła, do którego ludzie będą przychodzić ze swoimi zwierzętami. - Jeśli znajdę na to skrawek ziemi, i ludzi, którzy mi w tym pomogą, zbuduję własny kościół. Cegła po cegle, kamień po kamieniu, choćby na miejscu ruiny kościoła, a najlepiej na miejscu byłej stodoły, stajni, obory - mówi na koniec Jaeschke.