Zdzisław K. był dobrym sąsiadem. Z rozmowy przeprowadzonej przez „Głos Wielkopolski” z mieszkańcami bloku wynika, że często naprawiał dzieciom rowery i był znany wśród współmieszkańców. Kiedy minęły dwa tygodnie od jego zniknięcia, ludzie z budynku przy ulicy Rubież w Poznaniu zaczęli się niepokoić. Administracja, która według lokatorów została poinformowana w połowie września, zignorowała ich doniesienia o ciszy w mieszkaniu i zasłoniętych oknach. Sam zarząd twierdzi jednak, że dowiedzieli się o sprawie dopiero w grudniu i od razu się nią zainteresowali. W poszukiwania mężczyzny zaangażowała się policja, szukano go u rodziny w Łodzi. Jednak bezskutecznie.
Zdzisław K. nigdy nie opuścił swojego mieszkania. Policjanci znaleźli jego zwłoki 5 stycznia. Jest pewne, że w zdarzeniu nie brał udziału nikt trzeci. Pomieszczenie, które zamieszkiwał i klatka schodowa zostały natychmiast zdezynfekowane. Administracja zarządziła sprzątanie mieszkania. Mimo to w powietrzu nadal unosi się nieprzyjemny zapach.