Ludwik M. (53 l.) rankiem zniknął z zakładu opiekuńczo-leczniczego pod Oświęcimiem, ale jego nieobecność personel zauważył dopiero po obiedzie.
Mężczyzna w zakładzie psychiatrycznym w Rajsku przebywał od kilku miesięcy. Tu jest leczony na schizofrenię paranoidalną. Codziennie bierze leki i wymaga nieustannej opieki. Inaczej może być niebezpieczny zarówno dla siebie, jak i innych. Jak udało mu się opuścić zakład? Brama w ośrodku była otwarta na oścież, teren wokół niezabezpieczony, a pielęgniarki zamiast pilnować pacjentów, leniwie wygrzewały się na słońcu.
- Od razu wszczęliśmy poszukiwania. Po kilku godzinach Ludwik M. został odnaleziony - mówi Małgorzata Jurecka z policji w Oświęcimiu. Na szczęście mieszkańcy sąsiedniej wioski okazali się bardziej odpowiedzialni niż personel szpitala. Gdy tylko zauważyli, jak pan Ludwik błąka się po poboczu, nakarmili go i zawiadomili policję.