Marianna Księczyk nie ustawała w modłach od chwili, kiedy jej prawnuka znaleziono zamarzającego nad rzeczką w Racławicach. - Proszę Boga, by Adaś wrócił do nas cały i zdrowy - mówiła nam, trzymając w ręku różaniec. Teraz może odetchnąć, podobnie jak cała rodzina i mieszkańcy wsi. - Jesteśmy bardzo szczęśliwi - cieszył się wczoraj Stanisław Wadowski (79 l.), sąsiad dziadków chłopca, który z innymi w niedzielny poranek brał udział w poszukiwaniach malca.
A Adaś z każdą godziną jest silniejszy. W środę w południe wybudził się ze śpiączki farmakologicznej, kilka godzin później został odłączony od respiratora i zaczął samodzielnie oddychać, a już w czwartek rano pił, bawił się, oglądał bajki. Takich postępów nikt się nie spodziewał! - Mam pełną odwagę mówić o cudzie. Eksperci się mogą spierać, dla mnie to jest cud - stwierdził prof. Janusz Skalski. - Dziecko nas zaskoczyło, i to na każdym etapie, i pewnie dalej będzie nas zaskakiwać. Oby jadło, bawiło się, korzystało z życia - dodał. Przypadek Adasia jest ewenementem na skalę światową. Do tej pory nikt nie przeżył wychłodzenia ciała do 12 st. C!
Malutki Polak okazał się największym twardzielem. Lekarze obawiają się jeszcze, czy nie rozwinie się u niego zapalenie płuc, ale są jak najlepszej myśli. - Przed nim rehabilitacja. Powinien mieć kontakt z rodzicami. Zrobimy wszystko, by dziecko mogło z nimi przebywać - powiedział prof. Skalski i dodał, że Adaś zostanie w szpitalu przynajmniej kilkanaście dni.
Zobacz też: Chłopczyk, który prawie zamarzł. KIEDY WRACA DO DOMU?! Mama Adasia: "Wszyscy żyją naszym dzieckiem"
Malec wymknął się z domu babci w Racławicach nocą z soboty na niedzielę. Miał na sobie tylko krótką piżamkę. Prawdopodobnie lunatykował. Na zewnątrz było minus 7 st. C. Adaś został znaleziony dopiero o godz. 8.30 przez policjanta Michała Godynia (37 l.). Błyskawicznie został przewieziony do krakowskiego szpitala, gdzie zajęli się nim najlepsi specjaliści od leczenia głębokiej hipotermii.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail