Na wieść o nadchodzących podwyżkach katowiczanin Stanisław Szkudlarek (60 l.) łapie się za głowę.
- Przecież prąd jest teraz wykorzystywany dosłownie wszędzie. Nie tylko żarówki go zużywają. Energię pobiera telewizor, lodówka czy radio. Nawet wodę gotuje się elektrycznym czajnikiem - wylicza pan Stanisław. - Cena prądu już i tak jest wysoka, a tu znowu szykują podwyżki. Pewnie gaz i woda też zdrożeją. Tylko czemu nasze zarobki też nie rosną co roku o kilkanaście procent? - pyta rozgoryczony Stanisław Szkudlarek.
Przedstawiciele Kompanii Węglowej nie pozostawiają jednak złudzeń. W tym roku koncern zamierza sprzedawać węgiel największym producentom energii drożej o kilkanaście procent. Stosowne umowy podpisano już z trzema odbiorcami. Wśród nich jest Południowy Koncern Energetyczny.
Trwają negocjacje
- Cenę węgla uzależniliśmy głównie od stopnia jego zasiarczenia. Podwyżki wynoszą od 11 do 20 procent w przypadku węgla najlepszej jakości - tłumaczy Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej.
Trwają jeszcze negocjacje z pozostałymi odbiorcami węgla. Mają się one zakończyć w ciągu najbliższych tygodni.
- Głównym powodem podwyżki jest wzrost cen usług oraz materiałów, między innymi stali - dodaje Zbigniew Madej.
Jedno pociąga drugie
Eksperci nie mają wątpliwości, że podwyżka cen węgla wpłynie na wysokość płaconych przez nas rachunków za prąd. Według prezesa PKE Jana Kurpa, w tym roku końcowi odbiorcy zapłacą za energię około 12 procent więcej.
- Oprócz cen węgla mają na to wpływ niskie limity emisji dwutlenku węgla oraz obowiązek korzystania w większym stopniu z ekologicznej tzw. zielonej energii - wyjaśnia Jan Kurp.