Pragmatyzm partii władzy

2009-06-16 4:00

"Super Express": - Co pani sądzi o wypowiedzi wicepremiera Grzegorza Schetyny, że Donald Tusk po wygranych wyborach prezydenckich będzie mógł pozostać szefem PO?

Ewa Milewicz: - Prezydent nie powinien być przedstawicielem interesów własnej partii. Wydaje mi się jednak, że dotychczasowi prezydenci, z wyjątkiem bezpartyjnego Lecha Wałęsy, popierali linię własnej partii politycznej, choć Aleksander Kwaśniewski robił to w mniejszym stopniu, a czasem podejmował decyzje wbrew interesom SLD.

- Według Macieja Płażyńskiego Platforma zatraciła pierwotny charakter partii obywatelskiej i stała się teraz ugrupowaniem wodzowsko-pragmatycznym...

- Niezależnie od tego, czy partia jest prawicowa czy liberalna, gdy przejmuje rządy w kraju, robi się pragmatyczna - po prostu nie da się inaczej rządzić. Realia polityczne sprowadzają pierwotne zamierzenia i obietnice przywódców do parteru. Na przykład PiS szedł do wyborów w 2005 r. z hasłem solidaryzmu społecznego, a wkrótce Jarosław Kaczyński obniżył podatki najlepiej zarabiającym. Platforma jest partią bardziej umiarkowaną, która unika "szpikulców".

- A stanowisko Jarosława Gowina w sprawie in vitro nie jest przypadkiem takim "szpikulcem"?

- Owszem, ale partia jako taka jest bardziej jednogłośna w tej kwestii. To także przejaw jej pragmatyzmu. Bardzo wyraziste poglądy można mieć jedynie w opozycji. Leszek Miller mówił o tym, że ludzie w Polsce chodzą po śmietnikach i szukają jedzenia, a gdy został premierem, jego sztandarowym hasłem zostało wprowadzenie podatku liniowego. Obserwując polską scenę polityczną przez ostatnie 20 lat, mogę powiedzieć o każdej partii, że gdy dochodzi do władzy, rezygnuje ze szczytnych haseł i staje się mniej wyskokowa - prowadzi bardziej zrównoważoną politykę gospodarczą i społeczną.

- Zaraz po wyborach do Parlamentu Europejskiego w partiach opozycyjnych nastąpiły publiczne rozliczenia. Czy w PO nie ma buntowników?

- Dlaczego zwycięzcy mają się rozliczać? Pretensje i ferment wewnątrzpartyjny rodzą się tylko wśród przegranych. W przypadku PO nie można mówić o porażce nawet w okręgu podkarpackim, bo choć Marian Krzaklewski przegrał, weszła do Europarlamentu Elżbieta Łukacijewska - i PO wyszła na swoje.

Ewa Milewicz

Publicystka "Gazety Wyborczej"

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają