Do potwornego wypadku doszło w minioną środę po godz. 15 w miejscowości Trzcianne (woj. podlaskie), w hali firmy zajmującej się odpadami wtórnymi. Przedsiębiorstwo zbiera zużytą folię od okolicznych rolników i beluje ją w specjalnych hydraulicznych prasach. Tak przygotowany surowiec trafia następnie do ponownego przetworzenia w wyspecjalizowanych zakładach.
Wciąż nie jest jasne, co na terenie hali robił pochodzący z pobliskiego Boguszewa 25-letni Krzysztof K. - Przesłuchujemy świadków i ustalamy, czy mężczyzna był tam zatrudniony, czy nie - mówi sierż. Izabela Malinowska, rzeczniczka policji w Mońkach. - Ze wstępnych ustaleń wynika, że do wypadku mogło dojść podczas wykonywanej pracy - dodaje policjantka.
Od znajomych Krzysztofa K. dowiedzieliśmy się jednak, że dopiero starał się o pracę w tej firmie, a feralnego dnia był umówiony z właścicielem na rozmowę. Czekał we wnętrzu hali, w pobliżu belarki surowców wtórnych. Dlaczego podszedł do maszyny? Chciał zobaczyć, jak działa? W jaki sposób jego głowa dostała się pomiędzy płyty prasujące? Na razie nie wiadomo. Dość powiedzieć, że siłowniki hydrauliczne ze straszliwą siłą zacisnęły się na czaszce 25-latka.
Przerażeni pracownicy firmy wezwali pogotowie, ale ratownicy nie mieli już nic do roboty. Krzysztof K. zmarł na miejscu. W żałobie pozostawił młodą żonę w ciąży i osierocił trzyletnią córeczkę.
Zobacz: Zaginięcie Ewy Tylman z Poznania jak zaginięcie Iwony Wieczorek? Co łączy obie sprawy?