Poznaliśmy Ją jako uroczą i kompetentną szefową Kancelarii Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego (56 l.). Potem, w 2005 roku po raz pierwszy została posłanką. I kiedy wszyscy zastanawiali się, jak adwokat z urzędniczym zacięciem odnajdzie się w brutalnym świecie polityki, Ona już rok później zwyciężyła w rankingu "Polityki" na 12 najlepszych posłów. "Zwykle wie, o czym mówi, a to rzadka umiejętność w tym Sejmie" - napisano w uzasadnieniu.
W błyskawicznym tempie stała się jedną z najbardziej wpływowych kobiet w Polsce. - To była kobieta z klasą. Nie można było obok Niej przejść obojętnie. Ciepła, wrażliwa, serdeczna i elegancka - wspomina Ją Marek Wikiński (44 l.), poseł SLD. Trzy dni przed tragedią siedzieli razem w Sejmie i wysłuchiwali sprawozdania szefa MSZ na temat polskiej polityki zagranicznej. - Jola skarżyła się, że jest okropnie głodna. Powiedziałem: chodź, zjemy kolację. "Nie mogę, muszę zostać i zadać jeszcze pytania" - odpowiedziała. Taka właśnie była. Pracowita i zaangażowana - opowiada Wikiński.
Uwielbiała przyrodę, słońce i optymistyczne kolory. Uchodziła za jedną z najlepiej ubranych kobiet w Sejmie. Zwracała uwagę na wszystkie detale i dodatki. - Jestem w kwiecie wieku, pełna energii, zdrowie mi dopisuje, humor także. Z optymizmem patrzę w przyszłość. A ten sposób patrzenia polecam każdemu - pisała.
Uwielbiała sport. Była znakomitą tenisistką. Trzy lata temu wygrała turniej parlamentarzystów, była też kilkunastokrotną mistrzynią Polski adwokatek w tenisie. Politycy SLD przyznają, że była osobą bardzo rodzinną. Często opowiadała o córce prawniczce i mężu. To właśnie mąż, Paweł Deresz, odprowadził Ją w sobotę rano na lotnisko