Więźniowie, którzy w styczniu 2010 roku pracowali przy prostych gospodarczych pracach na terenie Sądu Okręgowego w Warszawie, mieli do swojej dyspozycji specjalne pomieszczenia. Miały służyć za szatnię, ale zamieniono je na pokój schadzek, w którym doszło do gwałtu.
- Do zdarzenia doszło w pomieszczeniach na parterze, w zachodnim skrzydle budynku, usytuowanym od strony ul. Dobrzańskiego. Wchodzi się do nich z dziedzińca - wyjaśnia Maja Smoderek, rzeczniczka Sądu Okręgowego w Warszawie.
Normalnie nie można się dostać na dziedziniec. Dostępu bronią ciężkie zasuwane bramy. Jednak nawet bez specjalnej znajomości rozkładu pomieszczeń w sądzie, można przedostać się korytarzami do niewielkich, niepilnowanych bocznych drzwi, które wychodzą... po wewnętrznej stronie bramy. Najprawdopodobniej tak właśnie wchodziły tam kobiety. Jeden ze skazańców - Adam B. (50 l.) - usłyszał już zarzut zgwałcenia jednej z nich.