Trudno zrozumieć, co działo się w głowach i sercach tych młodych mężczyzn. Dlaczego tak igrali ze śmiercią, co ich ciągle do niej ciągnęło?
We wrześniu ubiegłego roku Paweł G. i Dawid W. po raz pierwszy razem rzucili się w objęcia śmierci. Kupili narkotyki i w wynajętym pokoju hotelowym usiłowali przedawkować. Obudzili się po 24 godzinach, rozczarowani, że żyją. Tym razem postanowili działać skuteczniej. A do śmiertelnego klubu dołączył Michał M.
Dawid napisał do swojej dziewczyny pożegnalnego SMS-a. Chłopak był załamany kolejną sprawą w sądzie za kradzieże i bał się, że w końcu trafi za kratki, a Paweł był jego bratnią duszą i przyjacielem. Do targnięcia się na życie namówili jeszcze Michała. Klubowicze wybrali odludne, nieoświetlone miejsce na kolejowym nasypie. Usiedli i czekali. W tym czasie nie wylewali za kołnierz. - Chyba chcieli dodać sobie odwagi alkoholem - mówi osoba z rodziny Dawida, która prosi o zachowanie anonimowości. W końcu na horyzoncie pojawił się towarowy. Na początku mężczyźni tylko go słyszeli. Pociąg, niestety, jechał dość wolno. Ale i tak, gdy maszynista zorientował się, że na torach znajduje się trzech mężczyzn, na skuteczne hamowanie było już za późno. - Maszynista widział, że dwóch mężczyzn stoi na torach, a trzeci leży - mówi st. sierżant Agnieszka Zaworska z jarocińskiej policji. Pisk hamulców słychać było w całym Jarocinie. Na miejscu zginął 20-letni Paweł. Najmniejsze obrażenia odniósł Michał. 19-latek został ledwo draśnięty. Natomiast wciąż niepewny jest los trzeciego mężczyzny. Dawid ze zmiażdżoną głową walczy o życie w szpitalu w Jarocinie.
St. sierżant Agnieszka Zaworska, policjantka z Jarocina:
- Do wypadku doszło na szlaku kolejowym Jarocin-Września. Trzech mężczyzn, z nieustalonych wciąż przyczyn, wtargnęło na tory wprost pod nadjeżdżający z Jarocina pociąg towarowy i zostało przez niego potrąconych. Trwa postępowanie, które pozwoli wyjaśnić wszystkie okoliczności tragedii.