Precz z chuliganami i symulantami

2007-10-04 23:10

Dwóch żałosnych pajaców zrujnowało jedną z najpiękniejszych nocy w historii Celticu. Pierwszy wtargnął na murawę, narażając swój klub na katastrofalne konsekwencje. Drugi - wykorzystał incydent, odgrywając żałosną szopkę.

Zachowania pierwszego z nich nic nie usprawiedliwia. Bezmyślny fan Celticu, który po zwycięskim golu dla "The Bhoys" wbiegł na boisko i nabijając się z Didy (po jego błędzie padła bramka) klepnął go w szyję, - powinien dostać dożywotni zakaz stadionowy. Na surową karę zasłużył jednak również bramkarz Milanu, który w środową noc skompromitował się podwójnie - jako bramkarz i jako człowiek.

Klepnięty przez intruza Dida najpierw próbował go gonić, ale po kilku krokach padł na ziemię, symulując kontuzję. Widocznie uznał, że w ten niehonorowy sposób odwróci uwagę od swojej nieporadności, która kosztowała Milan porażkę, a po meczu "rossoneri" powalczą przy zielonym stoliku o walkowera.

Marny aktorzyna

"Wyglądał jakby zderzył się z ciężarówką" - kpi angielski "The Guardian". "Marny aktorzyna nieudolnie odegrał rolę zastrzelonego" - dodaje szkocki "Daily Record".

Przy potwornych gwizdach oburzonych jego postawą kibiców Brazylijczyk kontynuował swoją błazenadę. Do zwijającego się na ziemi bramkarza podbiegł szybko sztab medyczny Milanu. Po chwili znoszony z boiska Dida przyciskał do twarzy ogromną torbę z lodem. Zabrakło tylko maski tlenowej i elektrowstrząsów.

- Nie będę usprawiedliwiał zachowania kibica, ale przecież każdy widział, że zaledwie lekko dotknął bramkarza Milanu. Dlatego UEFA powinna zająć się również zachowaniem Didy - apeluje prezes Celticu Brian Quinn i trudno się z nim nie zgodzić. Bo skoro piłkarskie władze zdecydowały się karać symulantów wymuszających rzuty karne, to brazylijski komediant też powinien dostać za swoje.

Milan nie chce walkowera

Co na to "rossoneri"? Członkowie ekipy Milanu nawet nie próbują bronić swojego bramkarza.

- Na telewizyjnej powtórce widać było, że Dida przesadził ze swoją reakcją - przyznał trener Carlo Ancelotti, który pytany, czy Włosi będą się domagać walkowera, odpowiedział, że nie widzi takiej potrzeby. - Przegraliśmy przez błąd, który popełniliśmy, a nie przez ten incydent - stwierdził.

Jego zdanie podziela kierownictwo klubu.

- Rozmawiałem z prezesem Silvio Berlusconim i uznaliśmy, że domaganie się interwencji UEFA byłoby nie fair - powiedział wiceprezes AC Milan, Adriano Galliani. - Jesteśmy klubowymi mistrzami Europy i powinniśmy się zachowywać jak na mistrzów przystało - dodał.

Celtic chyba jednak nie uniknie surowych konsekwencji. UEFA już wszczęła postępowanie i choć raczej nie należy się spodziewać walkowera, to poza karą finansową zespół z Glasgow prawdopodobnie będzie musiał rozegrać kilka meczów bez udziału publiczności. Dla "The Bhoys" - zbierających regularnie baty na wyjeździe, ale ogrywających wszystkich na Parkhead - byłaby to prawdziwa katastrofa.

A sprawca całego zamieszania? Na razie przebywa... na wolności. Półgłówek, który wtargnął na murawę i "znokautował" Didę, czmychnął nie tylko bramkarzowi Milanu, ale również ochronie i policji.

- Analizujemy nagrania kamer, ale na razie nie udało nam się go zatrzymać - przyznał wczoraj rzecznik policji w Glasgow.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki